Arek Tobiasz
| 01-06-2012, 22:33:10
Marek coraz bardziej martwi się o dzieci, zwłaszcza po ostatnich wybrykach Uli. Pragnie spędzać z bliskimi więcej czasu - i ostrożnie zaczyna rozmowę z szefem…
- Pan zna moją sytuację rodzinną, prawda? Moi rodzice są coraz starsi, coraz bardziej mnie potrzebują, a dzieci… jeszcze bardziej. A ja na okrągło siedzę w pracy i… Chciałbym, jeśli można, jakoś to zmienić.
- Sam pan prosił o dodatkowe kursy, nadgodziny…
- Ale teraz sytuacja się zmieniła. I jeszcze jedno… Przykro mi, szefie, ale nie mogę brać dalekich kursów. Nie dam rady, przepraszam… Tak wyszło.
Mostowiak spogląda z napięciem na Łukasika… A mężczyzna od razu się irytuje:
- No i co niby mam z tym fantem zrobić? Pan wie, że nie stać mnie na zlecenie przewozów firmie zewnętrznej! I jak pan nie będzie jeździł w trasy, to będę musiał na pana miejsce zatrudnić kogoś innego…
- Co takiego?
- Przykro mi, panie Marku, ale pana kłopoty rodzinne nie mogą oznaczać kłopotów dla mojej firmy! Więc jak to się mówi w naszej branży… wóz albo przewóz!
- Zwalnia mnie pan? - Marek jest kompletnie zaskoczony.
- A będzie pan jeździł w trasy?
- Nie!
- No, to zwalniam pana!