Michelle Fairley: Littlefinger mydli oczy Catelyn


rhona   rhona | 20-05-2012, 19:22:13


Michelle Fairley: Littlefinger mydli oczy Catelyn

Lady Catelyn jest tak samo szlachetna i szczera, jak jej mąż Ned Stark. Wszyscy wiemy, jak to się skończyło.

W niedzielnym odcinku „Game of Thrones” Catelyn w dalszym ciągu będzie rozdarta pomiędzy wojennymi obowiązkami wobec Króla Na Północy, jej syna Robba (Richard Madden), a oddaleniem od pozostałej czwórki młodszych dzieci. „W tym czasie Robb jest jedyną osobą, z którą ona potrafi się porozumieć; nie wie też, gdzie znajdują się jej pozostałe dzieci” – Michelle Fairley, grająca postać Catelyn, powiedziała TV Guide. – „Głównym celem drugiego sezonu jest dla niej zebranie razem całej rodziny i ochrona ich w takim stopniu, w jakim może im ją zapewnić. I gdyby mogła ich wszystkich zebrać w zamku, zamknąć go i nigdy więcej nie pozwolić im się oddalić, z pewnością by to zrobiła. Sądzę, że pod tym względem jest egoistyczna. Czasem samolubni ludzie myślą, że robią coś dla większego dobra, osadzając siebie na szlaku desperacji”.

Catelyn ma jednak powody, aby się martwić. Według ostatnich wieści, jej synowie Bran i Rickon (Isaac Hempsted-Wright, Art. Parkinson) zostali uwięzieni w Winterfell, a córka Sansa (Sophie Turner) jest przetrzymywana jako perspektywa politycznego małżeństwa w Królewskiej Przystani. Stary przyjaciel rodziny Petyr „Littlefinger” Baelish (Aidan Gillen) przybył w charakterze  posła i powiedział Catelyn, że jej młodsza córka Arya (Maisie Williams) jest z Sansą. Widzowie „Games of Thrones” wiedzą jednak dobrze, że posłużył się kłamstwem.

„Littlefinger sprawił, iż naprawdę uwierzyła w obecność Aryi w Królewskiej Przystani i to wzmocniło w niej nadzieję, bo myśli teraz, że obie są bezpieczne” – mówi Farley. – „Przybył, aby zamydlić jej oczy. Podsunął jej pod nos marchewkę, a z drugiej strony jątrzy, że wystarczy wypuścić Jamiego Lannistera, a obie córki wrócą do domu”.

W pozostałej części rozmowy Michelle Fairley wyjaśniła nam, dlaczego Catelyn wierzy Littlefingerowi, pogardza Jonem Snowem i pokłada ufność w Brienne.

Po tym, jak Littlefinger zdradził Neda, dlaczego Catelyn miałaby wierzyć mu w jakiejkolwiek kwestii?

Michelle Fairley: Cóż, razem dorastali, zna go zatem przez całe swoje życie. Zawsze myśli o nim jak o małym Petyrze, jest dla niej bratem, niczym więcej. On jednak przez całe swoje życie był w niej zakochany i kiedy podszedł ją tą informacją, odpłacił jej za wszystkie lata odrzucenia. Wykorzystuje jej naiwność, ale ona sobie z tego nie zdaje sprawy. Głębia zakłamania tego człowieka w końcu jednak ujrzy światło dzienne.

Wygląda na to, że Catelyn nawet nie potrafi sobie wyobrazić, iż ludzie mogą poświęcać cały swój czas i energię, aby tworzyć takie zakłamanie.

Fairley: Absolutnie. Niezależnie od ilości kłamstw, którymi ten człowiek faszerował ją przez całe życie, myśli teraz: „Właśnie tak. To będzie proste. To na pewno pójdzie gładko”. Ostatecznie ona jest dobrą osobą. Nie zna się na strategii, intrygach, tolerancji wszystkiego. Wciąż wierzy mu na słowo.

Co, twoim zdaniem, jest największą siłą Catelyn?

Fairley: Moim zdaniem, jej siłę stanowi: wytrwałość, energia życiowa i pasja utrzymania w jedności całej rodziny. Chyba od zawsze miała w sobie te ukryte talenty. Pozostawały jednak w ukryciu; nie musiała ich używać, ponieważ wcześniej miała wciąż męża u swego boku. Ale teraz jest matką, ojcem, lwicą, wojowniczką, opiekunką. Jej syn Robb używa swej matki w próbach negocjacji pokoju, aby rodziny wspólnie mogły stanąć do walki przeciwko Lannisterom.

Nie we wszystkim jest jednak tak bardzo szlachetna. Jakie są jej uczucia wobec Jona Snowa (Kit Harington), bękarta Neda Starka?

Fairley: Cóż, absolutnie go nienawidzi. To strasznie smutne, że kobieta z taką inteligencją, dobrocią, łaskawością, łatwością poznawania rzeczy, posuwa się do tego. To najczystsza zazdrość i nienawiść, która powstała, gdy Catelyn poczuła się całkowicie zdradzona przez Neda. I to przeniosło się na biednego, małego Jona Snowa, choć tak nie powinno się stać, prawda? To jedno z jej niepowodzeń. Jej rodzina za to go uwielbia. Kochają go. Cudownie rozumie się z jej dziećmi, jest lojalny i wyrasta na dobrego człowieka.

Catelyn właśnie się dowiedziała, że Theon (Alfie Allen) zajął Winterfell. Co odczuwa w tej chwili do swojego byłego wychowanka?

Fairley: Ulega absolutnej furii, kiedy dowiaduje się z ust Robba o całym zajściu i wypomina mu: „Mówiłam, żeby nigdy nie ufać Greyjoyom”. Musi jednak być bardzo ostrożna w swoich poczynaniach na tym gruncie, wie przecież, że Theon przetrzymuje Brana i Rickona. Wbrew wszystkiemu wciąż ma jednak nadzieję, że nie zrobi im krzywdy, bo był przecież częścią ich rodziny. Gdzie się podziała jego lojalność? Wierzy też, że to, czego kiedyś go uczyli, nie pozwoli mu skrzywdzić chłopców.

Catelyn była także świadkiem tajemniczej śmierci Renly’ego, którego zabił cień. Co teraz dzieje się w jej myślach? Czy w ogóle potrafi zaakceptować to, co widziała?

Fairley: Ona wie, że gdzieś tam istnieją siły nieczyste czy inne zło. Nie wie jeszcze, skąd to pochodzi, ani kto jest za to odpowiedzialny, ale najważniejsze jest, aby osiągnęła swój cel najszybciej, jak to możliwe i oddaliła się od tego, bo naprawdę w krainie Westeros kryje się coś paskudnego.

Ma także ciekawy układ z Brienne (Gwendoline Christie). Możesz go zdefiniować?

Fairley: Wydaje mi się, że w Brienne ona widzi małą Aryę, niezbyt dziewczęcą dziewczynkę, która chce walczyć za wszelką cenę. Widzi w niej wojowniczkę. I to właśnie pragnie robić jej córka. Nie chce uczyć się szycia. Nie chce nikogo poślubiać. Jedynym jej marzeniem jest wydostać się z dziewczęcych ograniczeń i być z chłopakami; polować, walczyć, bawić się mieczem i robić wszystkie rzeczy wymagające odwagi. Nie tylko jednak dlatego. Brienne jest odważna, silna, zaangażowana i honorowa, które to cechy są dla Catelyn bardzo ważne.

Czy fani wciąż pytają o śmierć Neda?

Fairley: Wiele ludzi pyta: „Czy on naprawdę nie żyje?”. Kiedy czytałam książki, myślałam: „Nie, on nie umarł naprawdę. Jeszcze wróci”. Wiesz, o co chodzi, prawda? Ciągle masz nadzieję, że ktoś znajdzie jakiś sposób, aby wydostać go z miejsca, w którym teraz jest, w jakiejkolwiek formie czy kształcie. Ale, niestety, tak się nie stanie. Ned nie żyje. Dużo pytań też otrzymuję na temat moich filmowych synów, pięknych chłopców. I odpowiadam tylko: „Dobre geny. Dobre geny”. To samo dotyczy moich wspaniałych, pięknych córek…

Gdybyś mogła mieć własną pieczęć, jak mogłaby wyglądać?

Fairley: Chyba chciałabym mieć wszystkie głowy Lannisterów zatknięte na kołkach. Tak chyba mogłoby być. Jamie znalazłby się na szczycie, później Cersei i chyba Tyrion. Z wielkim X przechodzącym przez nich. Zakrwawionym, bardzo, bardzo krwawym.

Gdybyś zasiadła na Żelaznym Tronie, jaki byłby twój pierwszy edykt?

Fairley: Upewniłabym się, że wszyscy mieszkają w pięknych domach, każdy jest szczęśliwy, pogodny, a wszyscy żyją w pokoju i zgodzie. Gdyby ktokolwiek chciał walczyć, niezwłocznie wtrąciłabym go lochu.



Kategorie: Wywiady Telewizja 
Seriale: Gra o tron 

Zobacz również: