rhona
| 19-05-2012, 21:16:08
„House” zbliża się do końca: producenci i obsada wspominają tworzenie gburowatego lekarza.
“House” to ryzykowny, pełen wyzwań i odmienny od innych w swoim gatunku, serial medyczny, który zadebiutował na ekranie 16 listopada 2004 roku, przedstawiając widzom prawdziwego antybohatera, jako postać wiodącą: lekarza, który ma w wielkiej pogardzie pacjentów i ludzi w ogóle. Jednak dzięki zniewalającemu pisarstwu scenarzystów i życiowej roli brytyjskiego aktora, wcześniej głównie komediowego, Hugh Laurie, serial był nadawany przez osiem sezonów, podczas których obserwowaliśmy nadużycie (leków i słów) i niezliczone diagnozy, wśród których prawie nigdy nie było tocznia. Tuż przed ostatecznym pożegnaniem House’a z widzami, które nastąpi 21 maja, TV Guide rozmawiała z twórcami i aktorami o kreowaniu od podstaw serialu, który został laureatem nagrody Emmy. Oto część pierwsza tej rozmowy.
Producent wykonawczy Katie Jacobs i jej partner Paul Attanasio mieli za sobą nieudany dramat medyczny „Gideon’s Crossing”, kiedy pojawił się nowy pomysł: serial medyczny w zupełnie innym stylu.
Katie Jacobs: W niedzielnym magazynie „New York Times” była rubryka zatytułowana „Diagnosis”, prowadzona przez Lisę Sanders. Jest to w zasadzie tylko lista niezgodnych objawów… A w chwilę później wystarczyło 1200 słów, aby odkryć tajemniczość tej diagnozy. I to było równie proste – wyobrażenie sobie medycznej zagadki z podejrzanymi objawami.
David Shore (twórca, producent wykonawczy): Stacje telewizyjne mocno zapaliły się do medycznych zagadek i zaczęła się mała wojna licytacyjna. Śmiertelnie mnie to przestraszyło, bo na tamtą chwilę nie byłem pewien, czy w ogóle jakikolwiek serial powstanie. Zarazki nie mają motywów. Ludzie oglądają tajemnice nie szukając pytania: „Kto to zrobił?”, tylko: „Dlaczego to zrobił?” I od tego zaczął się serial: „Dlaczego ludzie robią to, co robią?” Spędziłem bardzo długie miesiące starając się odnaleźć temat pierwszej opowieści i osobowości ludzi, którzy w niej wystąpią. Potrzebowałem głównej postaci, która będzie zafascynowana ludzkimi uczynkami i wciąż poszukująca logicznego wytłumaczenia dla każdej sytuacji.
Katie Jacobs: Pomyśleliśmy o tym, co lekarze naprawdę mówią między sobą, kiedy pacjenci opuszczają gabinet i na podstawie tych zachowań postanowiliśmy zbudować osobowość głównego bohatera. Przy zbieraniu wywiadów od pacjentów, lekarza zawsze zakładają, że „wszyscy kłamią”. Zadają pytanie: „Ile kieliszków wina wypijasz w ciągu tygodnia?”. Odpowiadasz, że dwa, a oni wpisują cztery. Kolejną bardzo ważną rzeczą, którą wykorzystaliśmy, jest fakt, że jeśli zbyt często odwiedzasz szpital, lekarze nie maja pojęcia, co tak naprawdę ci dolega. Dochodzą do tego metodą prób i błędów. To nie jest miejsce komfortowe, ale ludzie reagują na każdą prawdę o nim.
David Shore: Sherlock Holmes był pierwszą inspiracją. Chciałem zrobić serial o kimś, kto bardziej przejmuje się układanką niż życiem, więc nasuwało się pytanie: co jest ważniejsze, motywy czy efekty? I co znaczy więcej – emocje czy intelekt? House jest w pewnym sensie moim alter ego, na ważnym poziomie. Większość jego nastawienia do poszczególnych sytuacji jest identyczna z moim. Jest o wiele mądrzejszy, niż ja i o wiele częściej ode mnie ma rację. Może sobie zatem pozwolić na mówienie tego, na co ma ochotę. A jego słowa doskonale pasują do moich myśli…
Znalezienie aktora do głównej postaci, doktora Gregory’ego House’a – kulejącego lekomana, było sprawą kluczową. I choć producenci egzaminowali wielu aktorów, tylko jeden od razu wpadł im w oko: Hugh Laurie, brytyjski komik, tworzący ze Stevenem Frye’m słynny duet komediowy „Frye and Laurie”. W tamtym czasie jego najnowszą produkcją filmową był „Stuart Malutki”, gdzie zagrał postać zdrowego, przyjacielskiego tatusia. Podczas castingu zaimponował wszystkim.
Bryan Singer (reżyser, producent wykonawczy): Zawsze byłem niewzruszony wobec serialu nazywanego “House”. Część sieci wyrażała zainteresowanie produkcją, jeśli aktor grający House’a uczyni zeń serial godny zaufania. Powiedziałem im wtedy: „Czytaliście scenariusz? To ten facet. Dzięki kreowanej przez niego postaci serial zawsze będzie godny zaufania”.
Katie Jacobs: Wiedzieliśmy, że House musi być upośledzony. A głównym założeniem był fakt, że on nie chce widzieć pacjentów, choć tak naprawdę sam nie chce być przez nich widywany. Na początku umieściliśmy go na wózku inwalidzkim, pozostawiając na nim przez jakiś czas. Później wyobraziłam go sobie z ogromną blizną, jak Bestię z „Upioru w operze”. Mógłby wzbudzać lęk. Jednak najlepszym wyborem była laska. A kiedy już decyzja zapadła, potrzebny był ktoś, kto mógł przyciągać uwagę kulejąc przez całą długość korytarza. Hugh był jedyny.
Bryan Singer: Widywałem wielu aktorów z innych krajów i byłem święcie przekonany, że mogą mieć problem z dialektem, szczególnie z medyczną terminologią. Nie znałem nikogo z mocnym głosem i magnetyzmem osobowości. Nadeszła taśma, surowe nagranie, zrobione w salonie afrykańskiego hotelu przez Hugh Laurie, o którym nigdy wcześniej nawet nie słyszałem. Okazało się, że ma szczecinę na twarzy i głos brzmiący jak na nagraniach wideo Bin Ladena. To było koszmarne. A jednak coś w tym głosie mnie zachwyciło. Pewien rodzaj delikatności i artykulacji mógł naprawdę świetnie oddać tę postać. Odwróciłem się do Paula i Kate, mówiąc: „Właśnie o tym mówiłem! Tego właśnie potrzebujemy – Amerykanina!” A oni spojrzeli na mnie i odrzekli: „To Anglik”.
Katie Jacobs: Kiedy załączyłam taśmę z przesłuchania Hugh, zobaczyłam Bryana Singera, który gdzieś tam z tyłu powstał zza swojego stolika i podszedł bliżej do telewizora. Jeśli jesteś coś wart w roli producenta, takich rzeczy nie zapominasz.
David Shore: Hugh potrafi robić rzeczy, których inni ludzie nawet sobie nie mogą wyobrazić. Opowiada dowcip w najbardziej ponurej scenerii, a ty nie tracisz ani odrobiny głębi. Uwolnił mnie, jako scenarzystę, od pisania czegokolwiek dla tej osobowości. Jej ustawiczna wiarygodność jest wyłącznie jego zasługą.
Kate Jacobs: Hugh wyróżnia niesamowita umiejętność opowiadania dowcipów. Dzięki temu niemal wszystko możesz mu wybaczyć. Jako aktor ma też pewien wrodzony dar: kiedy kamera zbliży się odpowiednio, można wszystko zobaczyć w głębi jego oczu. Jeśli nawet powie coś innego, wiesz dobrze, że wciąż jest głęboko zraniony.
David Shore: Stacja miała wątpliwości dotyczące uzależnienia House’a od Vicodinu, ale były to pozytywne wątpliwości. Znaleźliśmy je pośród wielu notek, przygotowanych dla nas: „Jeśli chcecie, zróbcie to, ale jeśli zrobicie, to szczerze, a nie jako żart”. To nigdy nie było naszym zamiarem. Chcieliśmy zrobić z tego prawdziwy problem i dylemat dla tej postaci.
Katie Jacobs: Nazywamy go lekomanem i to jest prawdą, ale on łyka takie ilości Vicodinu z powodu bólu. Wiemy, że jest arogancki, ale „najmądrzejszy w klasie”. Jest jak stary malutki. Jednak uzależnienie od Vicodinu mówi nam, że posiada głęboką wrażliwość i można go złamać.
Obok Laurie, obsadzonego w głównej roli, producenci musieli także znaleźć aktorów do obsadzenia postaci jego najlepszego przyjaciela Jamesa Wilsona, jego szefowej Lisy Cuddy i trójki współpracowników, z których składał się jego zespół.
Bryan Singer: Wiele lat temu zrobiłem krótki film ze swoim starym sąsiadem, Ethanem Hawke. Ethan przedstawił mi Roberta Seana Leonarda, a ja pokazałem mu surowy fragment mojego studenckiego filmu. Bobby dał mi czek na 1000 dolarów i napisał w liście: “Rób to, co robisz; nie przestawaj”. Nigdy tego nie zapomniałem. Kiedy zjawił się na mojej liście castingowej, powiedziałem: “Bobby może robić cokolwiek. Ma tę rolę”. Nie przyjąłbym go, gdybym nie wiedział, że jest wspaniały, ale w momencie, gdy zobaczyłem jego nazwisko, powiedziałem: “On będzie Wilsonem, bez żadnych wątpliwości”.
Jennifer Morrison (dr Allison Cameron): Dzień mojego przesłuchania. Padał deszcz w L.A. Na zewnątrz było paskudnie, a ja nie miałam parasola. Wciąż myślałam, że muszę tam dotrzeć, doprowadzić się do porządku i to zrobić. Kiedy weszłam do środka, Bryan Singer siedział w lobby. Nie miałam żadnych szans, aby doprowadzić się do porządku, więc wystąpiłam, wyglądając jak zatopiony szczur.
Bryan Singer: Od momentu, w którym nie pozostawiłem stacji wyboru w kwestii Wilsona, zwykli byli mawiać: „Bryan, naprawdę chcielibyśmy mieć kilka opcji do wyboru, abyśmy stali się częścią procesu rekrutacyjnego”. Do roli Cameron wysłałem im zatem taśmy trzech dziewcząt. Jednej nie pamiętam, ale były jeszcze dwie: blondynka i brunetka. Przy czym obie – to Jennifer Morrison. Zrobiło to ze mnie idiotę, ale nie miałem o tym pojęcia. Powiedzieli mi wówczas: “Bryan, nie doceniamy tego żartu”. Zapytałem: “A o co chodzi?” Opowiedzieli mi: “Przysłałeś nam dwie taśmy Jennifer Morrison”. To ja na to: “Cóż, najwyraźniej lepszej nie znajdziecie”.
Jennifer Morrison: Dość długo się nie odzywali, myślałam więc, że przesłuchanie nie poszło dobrze. Psuło mi to nastrój. Miałam kilka innych propozycji, ale czułam, że właśnie ta mogłaby być czymś wyjątkowym. Przypuszczam jednak, że zdecydowała moja jedyna umiejętność: blond włosy…
Bryan Singer: Odkryłem, że Cameron skrywa się w osobowości Jennifer. Jest piękna, ale nie chce, aby tylko uroda była jej znakiem firmowym. Zobaczyłem ją jako charakter z pewnymi lukami. Straciła kogoś w życiu i nie ma znaczenia, jak bardzo obelżywie zachowywał się House, w pewien dziwny, niemal rodzicielski sposób, wypełniał pustkę, która jej postaci dokuczała na tym właśnie etapie życia.
Jennifer Morrison: Ona jest kimś głęboko zanurzonym w swoim talencie i swojej pasji, dlatego szorstkie obycie House’a nigdy nie było dla niej problemem. Widziała, jak on raz po raz ratuje ludzkie życie, znała jego pasję w tej roli, jego niewiarygodny talent i właśnie to czyniło go w jej oczach atrakcyjnym. Wszystkie te sprawy zmieniły jej życie.
Bryan Singer: Pomyślałem, że Jesse Spencer będzie dobrą parą dla Jennifer, pod względem i fizycznym, i energetycznym. Jesse w oczywisty sposób wzbudza zaufanie. W bardziej komfortowy sposób czuje się ze swoim wyglądem, niż Jennifer. Zawsze widziałem dwójkę młodych lekarzy, jako zespół. Bardzo podobnie było podczas castingu do „Usual Suspects”. Benicio Del Toro i Stephen Baldwin od początku jawili mi się jako zespół. I tu także: dwójka młodych lekarzy, która ma ze sobą wiele wspólnego.
Omar Epps (dr Eric Foreman): Foreman naprawdę wierzył w swoje przekonania, które zresztą niewiele odbiegały od przekonań House’a. Różnica polegała głównie na tym, że House był już wszystkim bardziej znudzony. Widząc te podobieństwa, Foreman zrozumiał, kim tak naprawdę nie chce być w życiu.
Bryan Singer: Omar ma wspaniałe oczy i wiedziałem, że będzie nimi przemawiał w każdym odcinku pierwszego sezonu. Omar Epps jest rodzajem luzaka, którym House nie może być nigdy. Według mnie Foreman wzbudza grozę. Wszystkich innych House może wykorzystywać, ale Foreman jest groźnym przeciwnikiem.
David Shore: Od pierwszego dnia ujawniło się seksualne napięcie pomiędzy Housem i Cuddy. Wynikło to ze sposobu, w jaki para aktorów odgrywała swoje role. Gdybym nawet próbował temu zapobiec, nic by z tego nie wyszło: napięcie było i tyle. Bardzo mi się to podobało.
Bryan Singer: Wybrałem Lisę Edelestein, bo widziałem ją jako prostytutkę w pilocie :The West Wing” i była w tej roli fantastyczna. Wydała mi się najbardziej seksowną dziwką w Waszyngtonie, ale z kolei Gail Berman, przewodnicząca stacji FOX, znała ją z roli transwestytki w serialu „Ally Mc Beal” i według niej Lisa bardziej przypominała mężczyznę. Dla mnie była bardzo seksowna. Najwyraźniej wszystko zależy od punktu widzenia. Kiedy jednak pokazałem odcinek pilotowy na wieczorze kawalerskim mojego przyjaciela, zanim jeszcze został wyemitowany w TV, wszyscy moi koleżkowie w Jersey westchnęli: “Ech, ona jest seksowna”. Wybrałem bardzo dobrze. (Lisa Edelstein odmówiła komentarza w tym temacie)
Odcinek pilotowy był kręcony w Vancouver i FOX umieściła serial w jesiennej ramówce, na listopad 2004 roku.
Hugh Laurie (dr Gregory House): Sądziłem, że odcinek pilotowy był dobry. Świetna, interesująca historia, fantastyczne osobowości. Co wcale nie oznacza, że ktoś będzie chciał to oglądać. Mieliśmy wielką niespodziankę.
Robert Sean Leonard (dr James Wilson): Pamiętam moment oglądania odcinka pilotowego i prezentację go mojej żonie. Myślałem wtedy: „Ech, to jest naprawdę dobre. Mógłbym to oglądać. I pewnie dlatego serial się nie sprzeda, bo wszystko, co lubię, szybko schodzi z ekranu”. Lubiłem „My So-Colled Life”, byłem więc zaskoczony, że to poszło do produkcji. To był napięty wyścig z czasem. Nie mieliśmy wielkich numerów, ale serial zawsze był dobry. A później umieścili nas za „American Idol”…
David Shore: Doprowadziło to widownię serialu do utknięcia przy nim i jestem za to naprawdę wdzięczny. Ludzie mieli szansę popróbowania serialu. Robili to, zaczynali lubić i to było wspaniałe.
Katie Jacobs: Jeśli masz publiczność i się rozwijasz, nie musisz więcej walczyć o swój serial. Dostajesz przywilej dowolnego puszczania wodzów własnej wyobraźni.
W części drugiej o łamaniu zasad; wystawianiu zespołu do wiatru; erze House’a i Cuddy oraz o sile braterskiego romansu House’a z Wilsonem, aż do jego zakończenia.