amelka
| 07-04-2016, 00:44:06
W środę, „Arrow” wreszcie ujawni tożsamość osoby w grobie.
Jak ujawniła premiera czwartego sezonu dramatu CW, ktoś bliski Oliverowi (Stephen Amell) i Barry’emu Allenowi (Grant Gustin) został zabity przez Damiena Dahrka (Neal McDonough). Felicity (Emily Bett Rickards) później została wykluczona, ale każdy inny członek Zespołu Strzały pozostaje w niebezpieczeństwie.
Chociaż producenci „Arrow” Marc Guggenheim i Wendy Mericle obiecują, że ta śmierć nie jest fałszywa, mówią, że to niekoniecznie oznacza, że zmarły nie pojawi się ponownie czy to poprzez Jamach Łazarza, równoległe wszechświaty czy podróże w czasie.
„Śmierć to nie pożegnanie” — Guggenheim powiedział dziennikarzom po pokazie w poniedziałek. „Na pewno uznajemy to we wszystkich trzech serialach [‚Arrow’, ‚The Flash’ i ‚DC’s Legends of Tomorrow’], że kiedy zabijamy postać, to oznacza coś innego teraz. Nie zamierzam postawić oceny jakościowej czy to ma większy czy mniejszy wpływ… Ale na pewno, uznajemy, że tutaj jest różnica. I ;Arrow’, o wiele bardziej niż ‚Flash’ czy ‚Legends’, zanurza się w śmierci. Tak czy inaczej, śmierć to część serialu. Co odkryliśmy, jak przechodzi do piątego sezonu to, że serial musi się rozwijać; musi się zmieniać. I koncepcja śmierci rozwija się i zmienia, i już widzieliśmy to z Sara Lance”.
Ale zanim zmarły będzie miał okazję, aby potencjalnie powrócić, „Arrow” musi zbadać dokładnie jak strata wpływa na resztę zespołu Strzały.
„Powiem, że odcinki napisane w następstwie są druzgoczące i takie miały być. Chcieliśmy zbadać to i naprawdę każdy odczuwał wpływ tej starty” — mówi Mericle. „To zmiana gry w bardzo smutny sposób, gdzie tracimy ukochaną postać, ale również w sensie wielkich ruchów jak to otwiera nam nowe drogi opowiadania i zmusza nasze postacie do przemyślenia swoich decyzji i celów”.