amelka
| 26-03-2016, 00:50:37
„Wiedząc wszystko o czym wiem teraz, śmierć Lexy rozegrałaby się inaczej”.
Te słowa, napisane na blogu przez showrunnera „The 100” Jasona Rothenberga w czwartek, powinny zapewnić jakieś pocieszenie fanom, którzy nadal opłakują śmierć Lexy (Alycia Debnam Carey) po odcinku z 3 marca.
Post na blogu pojawił się trzy tygodnie po szale fanów — nie wspominając o niezliczonych artykułach — odnośnie wspólnej praktyki, aby uśmiercać postacie LGBT w celu pogłębienia historii głównych (i często hetero) postaci.
Warto przeczytać cały post Rothenbega, ale tutaj kilka ważnych fragmentów:
* „Myślenie stojące za tą ostateczną tragedią po ostatecznej radości było taki, aby spotęgował dramatyzm i podkreślić uniwersalną kruchość życia. Ale efekt końcowy stał się czymś zupełnie innym — utrwaleniem niepokojącego trofeum ‚zakop swojego geja’”.
* „Obiecuję, że zakopanie czy zranienie kogokolwiek nigdy nie było naszą intencją. Nie jestem taki”.
* „Clarke przeżywa głęboką stratę kogoś kogo kochała, i będzie nosić tę stratę zawsze ze sobą. Moją najszczerszą nadzieją jest to, że każdy z naszych fanów, który widział część siebie w relacji między Clarke a Lexą może mieć trochę pocieszenia w wiedzy, że ich miłość była piękna i prawdziwa”.
Twoje myśli o komentarzach Rothenberga? Jeśli zaliczasz się do wściekłych fanów, czy to wystarczy, abyś oglądał serial dalej? Cokolwiek czujesz, napisz to w komentarzu.