amelka
| 11-01-2016, 01:08:03
Autorka „Outlander” Diana Gabaldon ma coś do powiedzenia twórcy „Gry o tron” George’owi R.R. Martinowi odnośnie przekraczania terminów.
Teraz poprzedźmy to wskazaniem tego, że dwójka jest podobno przyjaciółmi. (To nie znaczy, że nie może być pstryczków między dwoma bestsellerowymi autorami, których prace zainspirowały szeroko popularne seriale fantasy w kablówkach).
Ale Gabaldon została zapytana na trasie prasowej Television Critics Association w Pasadenie w piątek o przegapienie przez Martina swojego terminu wydania „Wiatrów zimy” i czy serial „Outlander” również będzie zakłócał dokończenie jej kolejnej książki. I Gabaldon miała kilka rzeczy do powiedzenia o różnicach między jej stylem pracy a Martina.
„Nie, w przeciwieństwie do George’a, ja piszę bez względu na to gdzie jestem i co robię” — powiedziała. „On sam się przyznał, że nie lubi pisać jak podróżuje, to po prostu sposób w jaki pracuje. Każdy ma swój własny mechanizm pisania. Kiedy zaczęłam pisać, miałam dwie prace na pełen etat i trójkę małych dzieci i pisałam w każdej wolnej chwili jaką miałam. Po prostu utrzymuję tę etykę pracy, że tak powiem. Mam kilka godzin w środku nocy, na które mogę liczyć, kiedy jest cicho, i to jest mój główny czas na pisanie. Piszę w odstępach czasu w trakcie dnia. Piszę jak podróżuję, i tak dalej”.
Gabaldon również współczuła Martinowi odnośnie otrzymywania presji ze strony wydawców.
„Zaczynają dzwonić do mnie, kiedy książka powinna być bliska ukończenia i mówią: ‚Gdzie jesteś, czy masz już termin?’ Mówię im: ‚Mogę dać wam termin, ale on może być błędny’. To zawsze będzie dłużej niż myślę. Kolejna rzecz, którą wiesz to, że mają datę publikacji na Amazon i dzwonię do nich i mówię: ‚Nie powiedziałam wam tego’, a oni odpowiadają: ‚Cóż, nie, ale chcieliśmy jakoś przypisać to do tego roku’. Mówię: ‚Świetnie, możecie teraz wyjaśnić wszystkim ludziom, dlaczego książka się nie ukaże tej daty, ponieważ tak będzie’. I robią to w kółko kilka miesięcy później. Ostatecznie dostajemy się do mojego terminu ostatecznego — co oznacza, że książka mówi do mnie tak mocno, że nie robię nic innego. Minimalnie jem i sypiam. To jak bycie podłączonym do gniazdka elektrycznego, to przechodzi przeze mnie. I na szczęście, że to tylko ostatnie dwa albo trzy miesiące, inaczej bym umarła”.
Autorka również dodała: „Wiem, że mogą rzeczywiście przerobić to z rękopisu tak, aby trafiło na półki w przeciągu pięciu tygodni, ponieważ tak robią”.