amelka
| 19-05-2015, 21:53:14
Kiedy showrunner „Agentów NCIS” Gary Glasberg obiecywał „wielki moment Gibbsa” w finale sezonu, nie żartował.
Jak dramat CBS kończył swój dwunasty sezon, Gibbs, DiNozzo i oficer CIA Joanna „mama Dornegeta” Teague’a śledzili porwanego młodego Luke’a do Zakho w Iraku, gdzie został porwany przez grupę terrorystyczną znaną jako „The Calling”, która obierała na cel dzieci.
Będąc tam Gibbs oddzielił się od innych, aby tropić podejrzaną dziewczynę. Tymczasem DiNozzo miał telefon od Daniela Budda, przywódcy „The Calling”, który już obrał sobie na cel z brudnymi bombami rynek w Egipcie, Wielki Kanion i, prawdopodobnie dalej, sędziów Sądu Najwyższego.
Budd drażnił się z DiNozzo, odrzucając etykietkę „terrorysty” jaką mu przydzielili i twierdząc, że po prostu chce zostać „usłyszany” i szanowany. Tymczasem podejrzana młoda dziewczyna uciekła przed Gibbsem, jak jej cel został pozornie zrealizowany. I jaki mógł być ten cel? Pozornie zwabienie Gibbsa do otwartej przestrzeni, gdzie Luke — tak, bardzo młody, osierocony Luke — mógł strzelić do Gibbsa dwa razy z pistoletu, raz w nogę i ponownie w klatkę piersiową.
Szef został zdjęty, ludzie. I smutna ironia? To było z rąk jednego bardzo młodego, o którego się obawiał wcześniej w tym odcinku, w rozmowach z Duchem Mikiem Franksem. Jak Mike w rzeczywistości ostrzegł, Gibbs tak bardzo stał się pochłonięty ratowaniem ludzi, więc kto uratuje jego?
Ale czy naprawdę poległ? Miejmy nadzieję, że premiera trzynastego sezonu „Agentów NCIS” będzie szczęśliwa dla Jethro!