Arek Tobiasz
| 19-04-2015, 17:49:49
Czy „Skandal” wystrychnął nas na dudka?
Pod koniec czwartkowego odcinka, chłopak Olivi, Russell, dźgnął Jake’a (Scott Foley) kilkanaście razy w jego klatkę piersiową i brzuch. Trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek - nawet zaprzeczający śmierci Ballard - przetrwał taką napaść.
I zwiastun kolejnego odcinka, który zawiera szaloną Quinn oświadczającą: „Jake jest martwy. Jake. Jest. Martwy”, kiedy zakrwawione ciało postaci spoczywa na stole konferencyjnym OPA, wydaje się potwierdzać, że rola Foleya w „Skandalu” dobiegła końca.
Słowem kluczem tutaj jest „wydaje”.
W nieprzewidywalnym świecie Shondaland, sprawy rzadko są takie jakimi się wydają. Jak pewien sceptyczny widz wskazuje, ważna postać jak Jake prawie na pewno otrzymałaby o wiele bardziej wybuchowe, satysfakcjonujące pożegnanie niż zadźganie na klatce schodowej, czego świadkami byliśmy w czwartek wieczorem. „Och, proszę. Jake nie umrze w taki sposób. Może umrzeć, ale to będzie lepsza śmierć niż jeden przypadkowy facet, który miał pięć sekund na ekranie, aby napaść na niego”.
Co myślisz? Czy śmierć Jake’a to prawdziwa sprawa czy zmyłka? Zagłosuj w ankiecie poniżej i potem broń swojego wyboru w komentarzach!
Jesteś fanem „Skandalu”? Może chciałbyś mieć gadżet związany z twoim ulubionym serialem? Kliknij tutaj, aby zobaczyć dostępne produkty.