marek1211
| 26-01-2015, 14:22:51
Grupa mało prawdopodobnych znajomych jednoczy się, aby pokonać wspólnego wroga w dramacie History o amerykańskiej wojnie o niepodległość "Sons of Liberty", i - parafrazując słynny cytat z tej epoki - to czas, który sprawdzi duszą nawet najbardziej cierpliwego widza telewizji.
Początkowy odcinek miniserialu kablówki, który zadebiutował w niedzielę i będzie emitowany aż do wtorku, obejmuje jedną z najciekawszych epok w historii Stanów Zjednoczonych: lata tuż przed tym jak kolonie zwróciły się przeciwko brytyjskim rządom i postanowiły wyruszyć na wojnę, aby zdobyć niepodległość.
To był czas wielkich niepokojów, przemocy i intrygi... więc dlaczego pierwsze kilka godzin "Sons of Liberty" czuły się takie powolne?
Wina nie tkwi w obsadzie, w której Ben Barnes ("Opowieści z Narnii") występuje jako Sam Adams, którego spotykamy w Bostonie w 1765 roku. Adams zbierał podatki dla Brytyjczyków i potem rozprowadzał bogactwo wśród swoich przyjaciół, co uczyniło go persona non grata dla Korony. Kiedy Czerwone Płaszcze pojawiły się szukając go na początki serialu, jego ucieczka - i następujący pościg po mieście - wyglądała i czuła się jak coś wyciągniętego z "Assassin’s Creed".
Ale kiedy to podekscytowanie się kończy, miniserial zaczyna pokazywać wydarzenia prowadzące do wojny. Widzimy gogusiowatego Johna Hancocka (Rafe Spall, "Black Mirror") jak przechodzi stopniowo od całkowitej współpracy z brytyjskimi władcami do budowania rewolucji, po części dzięki wpływom Adamsa. Spotykamy Johna Adamsa (Henry Thomas, "E.T."), który początkowo zniechęca swojego pogrążonego w żalu kuzyna Sama od robienia czegokolwiek do zrobienia uwagi na siebie. Oglądamy jak dr Josepha Warrena (Ryan Eggold, "Blacklist") znajduje się gdzieś tam na krańcu akcji (chociaż będzie miał więcej do zrobienia w kolejnych odcinkach jak również aktor "Breaking Bad" Dean Norris jako Benjamin Franklin).
Pierwszy odcinek dochodzi do punktu kulminacyjnego w lutym 1770 roku, kiedy bójka między wkurzonymi kolonistami i liczniejszymi wojskami brytyjskimi przemienia się w Bostońską Masakrę - i oczywiście Adams jest tutaj w walce wręcz, niszcząc czaszki jak śnieg pada. (Demond Miles byłby dumny).
Kilka innych elementów, które są uciążliwe: Dlaczego jedni koloniści mają akcenty, kiedy inni nie? I czy ludzie tej epoki naprawdę mówili - jak Hancock robi w pewnym momencie - slangowo: "Łapię, co robisz"?
Tak czy inaczej, teraz twoja kolej. Co myślisz o premierze miniserialu? Oceń odcinek premierowy poniżej, a potem napisz w komentarzach swoje myśli.