karoll
| 10-01-2015, 23:10:53
„Lubię, kiedy stare wątki przeplatają się z nowymi.”.
Na progu rozpoczęcia amerykańskiej emisji piątego sezonu „Downton Abbey” (od 4 stycznia na PBS w bloku „Masterpiece Classic”), serial ten, pełen przeplatających się wątków i godnego pozazdroszczenia aktorstwa, pozostaje zasługą jednego człowieka – twórcy, producenta i scenarzysty w jednej osobie – Juliana Fellowesa.
Piąty sezon, składający się z ośmiu nowych odcinków i corocznego świątecznego odcinka specjalnego, zastał rodzinę Crawleyów i ich służbę na progu zmian, które przyniósł początek XX wieku i które zachwiały w posadach ich do tej pory zamkniętym życiem. Większość bohaterów poddaje się zmianom – dobrowolnie lub nie.
Mimo przedstawienia takich społecznych i technologicznych nowinek, jak antykoncepcja i radio, akcja cały czas skupia się na osobistych dramatach, w tym na kilku historiach zawiązanych już w poprzednim sezonie, takich jak rywalizacja o rękę Lady Mary, to jak Lady Edith poradzi sobie z utrzymaniem w sekrecie swojej córki, która będzie teraz na wyciągnięcie ręki, czy konsekwencje śledztwa w sprawie morderstwa Pana Greena, który napadł na Annę.
Podczas gdy smakowite historie o wzlotach i upadkach Brytyjskiej arystokracji są serwowane ciągle głodnej amerykańskiej publice, Fellowes porozmawiał z nami i podzielił się swoimi (wolnymi od spoilerów) refleksjami na temat tego, co udało mu się osiągnąć w Downton.
Jaki był twój poziom energii, kiedy zaczynałeś układać plan na obecny sezon?
To całkiem skomplikowane pytanie. Z jednej strony kiedy serial trwa i trwa, szukasz nowych pomysłów na historie itp. Ale jednocześnie znasz te postacie dużo lepiej, niż na początku, a kreacje aktorskie nadały im głębię. Myślę, że tworzenie postaci w długoterminowym serialu zależy od aktora i scenarzysty. Bardzo mi pochlebia, gdy fani zachęcają mnie do kontynuowania tej historii. To samo w sobie daje energię.
Co było dla ciebie największym twórczym wyzwaniem przy tworzeniu tego sezonu?
Nie wiem, jak odpowiedzieć, głównym wyzwaniem jest sprawić, żeby serial pozostał interesujący. Czy przejmujemy się tym, czy Mary jest szczęśliwa lub nie? Czy ma znaczenie to, czy Edith będzie zajmowała się swoim dzieckiem? Wszystko sprowadza się do tego, czy widownia chce się zaangażować w historie tych bohaterów. Myślę, że to jest wyzwanie, zarówno na początku, jak i na końcu sezonu. Co rok trzeba radzić sobie z nim inaczej.
Poruszamy różne tematy. W czwartym sezonie głównym tematem była Mary i jej powrót do życia. W tym roku to zmiany, które wchodzą do Downton i mieszkańcy uzmysławiają sobie, że nie żyją już w XIX wieku, tylko w XX. Myślę, że to był największy problem tego pokolenia w 1920 roku. Na początku nie byli pewni, jak bardzo świat się zmienił. Później, w 1929, zorientowali się, że zaszły nieodwracalne zmiany, a kryzys tylko wzmocnił to poczucie. To była przełomowa dekada. Myślę, że to właśnie będzie tematem przewodnim piątego sezonu, oprócz utrzymania zainteresowania widzów.
Wiele wątków zostało przeniesionych z czwartego sezonu. Jak czułeś się podejmując decyzję, żeby pokazać jak te historie się rozwijają, a nie tylko jaki miały wpływ na bohaterów?
Myślę, że to nieco mało wiarygodne, kiedy historie kończą się zbyt gładko. Raz dwa i po wszystkim, koniec, już nigdy nie zobaczymy tych ludzi. To mało życiowe. Ale niektóre historie, powiązania rodzinne, coś co nas zajmuje, ale nie do końca, zawsze pozostają. tak już jest w życiu, spodziewamy się, że cos zostało rozwiązane, ale może nie do końca. Lubię, kiedy stare wątki przeplatają się z nowymi. I myślę, że tak właśnie to robię.
Czy były postacie, dla których szczególnie chętnie pisałeś?
Nie wydaje mi się. Myślę, że teraz jestem zaangażowany w każdą postać tak samo. Na samym początku serialu byłem bardziej zainteresowany niektórymi bohaterami ze względu na to, jak aktorzy ich odgrywali i jak te postacie nabierały trzech wymiarów. Chodziło o takie postacie, jak Pani Pattmore albo O’Brien i inne, które pozostawały w cieniu. Ale dzięki Siobhan [Finneran] i innych aktorów ci bohaterowie zmieniali się dla mnie. Ale teraz wszyscy są moimi dziećmi. Zawsze sprawdzam, czy dostają wystarczająco dużo miejsca w każdym odcinku i czy przynajmniej raz na dwa-trzy odcinki trafia im się porządny wątek.
Mówiłeś o tym, że nowoczesny świat zbliża się coraz bardziej do Downton. Możesz opowiedzieć o swoich badaniach i wiedzy, jakich użyłeś przy konstruowaniu tego sezonu?
Zmagamy się ze zmianą podejścia do seksu. W latach 20. XX wieku nie chodziło tylko o coraz szerszą znajomość pracy Mary Stopes i ogólną wiedzę o antykoncepcji dla kobiet, ale w tamtym czasie było również mnóstwo wdów. Moja babcia została wdową w wieku 25 lat, ponieważ dziadek zginął podczas wojny. Z tego samego powodu moja ciotka owdowiała w wieku 30 lat. Nagle pojawiło się mnóstwo owdowiałych kobiet z różnych środowisk, co stworzyło pewne siostrzane społeczeństwo, co mogło być zauważone w różnych aspektach życia.
Jest również polityczne znaczenie tego okresu, coraz większa potrzeba wyborów, a do 1928 roku wszyscy byli uprawnieni. Zmieniło się podejście do seksu, ale nadal trzeba patrzeć na ten temat przez pryzmat poprzednich lat. Na przykład Mary jest dość wyzwolona, ale musi dbać o swoją reputację. Mamy tutaj mieszankę XIX-wiecznego troszczenia się o reputację i XX-wiecznej wolności, co dość mi się podobało.
Widzimy również zmieniającą się strukturę w domu, gdzie posady zostają wymieszane. Nie ma już podkuchennej, ludzie musza pomagać sobie w obowiązkach, podróżować, robić to, tamto, ponieważ całego gospodarstwo domowe było coraz mniejsze. I ten wiktoriański zwyczaj dzielenia wszystkiego na sekcje – osobny pokój do przyszywania guzików, osobny to zdejmowania płaszcza – wszystko było odseparowane. Zaczęło się to zmieniać już po I Wojnie Światowej, a po II Wojnie zanikło zupełnie. Myślę, że to całkiem interesujące, kiedy ludzie uważają, że cos jest niezbędne, dopóki tego nie stracą i nie przekonają się, że tak nie było. Tak jest tutaj.
Co najbardziej cieszy się przy współpracy z Maggie Smith?
To już trzecia rzecz, przy której współpracujemy. Najpierw był „Gosford Park”, potem „From Time to Time”, a teraz „Downton Abeby”. Myślę, że już wpadliśmy we wspólny rytm. To bardzo dowcipna i inteligentna kobieta, nigdy nie trzeba jej tłumaczyć roli. Nie trzeba jej mówić, czemu coś jest zabawne. Czasami przy współpracy z aktorem trzeba wyjaśnić: „To zadziała, bo on powie to, a ty odpowiesz tak…”. Z Maggie to nie jest potrzebne.
Ma również bardzo jasny umysł, więc można dać jej materiał, który nie jest do końca zabawny, a ona wyciągnie z tego maksymalnie ile się da. Kiedy Maggie gra jakąś rolę, wszystko wychodzi o wiele lepiej, niż zostało na początku napisane, co czyni scenariusz bardzo inteligentnym i zabawnym. Więc dla pisarza również płyną z tego korzyści. Mam nadzieję, że oboje coś z tego wynosimy.
Skoro nowe czasy mają wpływ na bohaterów „Downton”, czy mają też wpływ na to, jak piszesz ich historie?
Myślę, że w większości rodzin ludzie zauważyli, że mieli więcej możliwości, niż wcześniej. I nie ma to związku z byciem rewolucjonistą czy walką z systemem. Wiele osób z wyższych klas miało mniej pieniędzy i musiało się czymś zająć, pracować, mieć zajęcie, aby ich życie toczyło się do przodu, chociaż nie byli na to przygotowani.
Kiedy te dziewczyny było młode, miały przykładowo po 15 lat, nic nie wskazywało na to, że ich życie będzie wyglądać inaczej niż życie ich poprzedniczek, które przez całe życie mieszkały z rodzicami. Tak się żyło w ciągu poprzednich 400-500 lat. Nie wiedziały, że przyjdą wielkie zmiany, które zaczęły się manifestować po wojnie. Wiele posiadłości się rozpadło, domy zostały sprzedane z powodu długów, kryzysu rolnictwa itp.
Ogólnie rzecz biorąc nie miały już przed sobą świata niezmiennych wartości, ale coś zupełnie odwrotnego. Widziały ruchome piaski i musiały się na nich utrzymać. Dla wielu z nich to było ciężkie, niektóre się nie utrzymały, ale niektóre stały się dzięki temu silniejsze. W serialu możecie zobaczyć, że Mary zawsze była dość silna, ale ona przejmuje kontrolę nad swoim życiem. Natomiast Edith jest tradycjonalistką i zapewne wyszłaby za mąż za jakiegoś okolicznego Lorda i tak spędziłaby swoje życie. Ale przyszły zmiany, które wszystko zmieniły. Myślę, że teraz to już nie jest takie oczywiste, że rozwiązanie ze ślubem by ją uszczęśliwiło. Sami widzicie, jak zmiany wpływają na bohaterów.
Jak wygląda twoja całościowa wizja „Downton Abeby”? masz już wizję zakończenia czy ciągle odkrywasz nowe historie rok po roku?
Najkrótsza odpowiedź brzmi: tak, rok po roku. Ale myślę, że zawsze ma się poczucie, w jakim momencie coś powinno się skończyć. Nic nie może trwać wiecznie. Mogę powiedzieć na pewno, że będzie szósty sezon, ponieważ – nie tak jak w Ameryce – zamawiamy wszystko sezon po sezonie. Jak jest w Wielkiej Brytanii, seriale nie są zamawiane 5 sezonów na raz, więc to wcale nie jest koniec. Mogę powiedzieć, że jeszcze nie kończymy, ale na pewno nie będziemy tego ciągnąć przez 20 lat.