Monika
| 20-11-2014, 20:42:07
W tym tygodniu we „Flash” stacji CW Barry dostał potężny cios od pewnego punka, podczas gdy śledztwo Joe w sprawie śmierci Nory Allen z pewnością zwróciło czyjąś uwagę.
Przede wszystkim podziękowania dla scenarzystów i dr Wellsa chwytliwy nagłówek, chociaż chciałabym myśleć, że wymyśliłabym „Człowieka ze Stali” sama. Złoczyńca z tego tygodnia miał dodatkową skazę, ponieważ był prześladowcą Barry'ego w czasach podstawówki – prawdziwy cymbał jak Biff Tannen teraz zmieniony w metaludzkie, metaliczne zagrożenie. Oczywiście pochodzący z młodości Barry'ego, ten kretyn Tony musiał w końcu porwać Iris, tylko po to, żeby próbować zmusić ją, żeby poświęciła mu tyle notek, co jego koledze „smudze”. Ale Barry, z pewną naukową asystą Caitlin i Cisco, znalazł sposób, żeby poradzić sobie z druzgocącym ciosem z prędkoćią równą 1.1 po rozpędzeniu się przez ponad pięć mil (i najwyraźniej niepowstrzymany przez zamknięte szkolne drzwi).
Ponownie zjednoczeni przez jej porwanie, Barry i Iris byli dla siebie mili po tygodniu rozłąki, a podczas rozmowy o jej wybawcy, Barry nieumyślnie dał jej pomysł na nowe imię jej bohatera: Flash.
Prawdziwe napięcie w tym odcinku jednak przyszło z rozmowy Joe Westa z dr Wellsem, którego twórczy umysł detektyw zajął pytaniami, żeby dowiedzieć się kto/co zabiło Norę Allen lata temu, na długo przed tym jak wybuch w S.T.A.R. Labs dał życie kilku dziwadłom. Czy mógł być inny akcelerator cząstek przed tym S.T.A.R. Labs? Hej, skoro już o niem mowa, gdzie był dr Wells przed zmaterializowaniem się w Central City, miesiąc po morderstwie Nory?
Taki sposób pytania szybko irytuje Wellsa - i trochę współczujesz facetowi, skoro był poproszony o wyjście z laboratorium „na drinka” z kolegą. Na sugestię Wellsa, Joe wyszukuje nazwisko Tess Morgan... aka niegdysiejszą partnerkę naukowca zarówno w badaniach naukowych jak i w małżeństwie, tragicznie zmarłą w wypadku samochodowym. Nie mogąc kontynuować swoich starych badań, Wells zostawił tą smutną przeszłość za sobą i przeniósł się do Central City.
Albo tak twierdzi.
Wciąż, Joe ma nadzieję na pomoc doktora, jeśli to możliwe, w śledztwie nad niemożliwym człowiekiem, który zabił Norę. Ale to śledztwo może zostać odłożone na bok, ponieważ na koniec odcinka Joego odwiedza „człowiek w żółtym”, który rozrzuca wszystkie dokumenty dotyczące śledztwa i wychodzi zostawiając nóż wbity w fotografię Iris z wypisanym komunikatem „PRZESTAŃ ALBO...”
W MGNIENIU:
* Fajna sprawa mieć wprowadzenie do bloga Iris jako echo narracji Barry'ego otwierającej odcinki.
* Alarm dotyczący zapowiedzi! Iris słyszy wiadomość o „człowieku, który stanął w płomieniach, ale nie spłonął”.
* To będzie jeden brzydki (ale wspaniały) wymiatający odcinek pewnego dnia, kiedy podziemne więzienie S.T.A.R. Labs zostanie otwarte w stylu „Pogromców duchów” - szczególnie od kiedy jeden ze złoczyńców zna prawdziwą tożsamość Flasha. Ups.
* „Nad czym dokładnie debatujemy?” „Nad średnią liczbą robaków, jakie Barry połknął podczas jednego dnia biegania.” „Czekam z niecierpliwością, żeby zobaczyć jak odbierasz swojego Nobla.”
* Było to już wspomniane w kolumnie 20 najbardziej palących pytań, ale wyciągnę to jeszcze raz tutaj, więc zatkajcie uszy lojaliści komiksów: Jeśli byłabym Iris, to przynajmniej zaczęłabym podejrzewać, że Barry jest „smugą”. Rytm wymowy, budowa metroseksualna, niemal nie zakryta twarz i mówienie oscylacyjnym głosem nie do końca mnie nabierają. Wiem, Supermen robił to jeszcze gorzej. I to jest pewna zajmująca czas „konwencja”, żeby nie zostali rozpoznani. Ja tylko mówię, że jeśli możesz postarać się trochę bardziej, to dlaczego zrobić tylko to? Znowu, przepraszam, ale to mnie wytrącało nieco z tej sceny.
A co wy sądziecie o „The Flash is Born”?