Arek Tobiasz
| 18-09-2012, 22:55:40
Po przyjeździe do Zakrzewia, Malwina od razu wymyka się z domu - na "rundkę" po sklepach. I wraca z kilkoma torbami nowych ciuchów. Rodzina obawia się, że dziewczyna znów wpadła w szał zakupów… A Malwina buntuje się - i postanawia zostać do końca ciąży na Mazurach.
- Ciąża to ogromny stres… A ty jesteś chora - Anna sięga po kolejne argumenty. - Ryzykujesz swoje zdrowie i zdrowie dziecka…
A Malwina od razu wybucha złością:
- To moje życie i moje dziecko! I niczym nie ryzykuję!
Zirytowana, dziewczyna wybiega w końcu z domu – a matka tuż za nią.
- Czekaj!
- Traktujecie mnie jak dziecko specjalnej troski!
- Chcemy ci pomóc…
- Bo jestem chora i według was sama sobie nie poradzę? - w głosie Malwiny słychać gorycz. - Panuję nad chorobą, ciągle ci powtarzam!
Tymczasem Halina, po wyjściu wnuczki, znajduje w domu recepty od psychiatry…I, pełna niepokoju, pokazuje je synowej:
- Popatrz na daty!
- Sprzed czterech miesięcy - Marczakowa od razu blednie. - Ona jest nieodpowiedzialna! Jeśli dostanie nawrotu choroby będzie tragedia! Tylko, że teraz zaszkodzi i sobie, i dziecku!