Arek Tobiasz
| 23-04-2014, 16:06:06
Caity Lotz przyznaje: "Naprawdę nie pojawiłam się z tak wielkimi oczekiwaniami", kiedy została zwerbowana przez "Arrow" (CW) w lipcu zeszłego roku, do zagrania uważanej za martwą Sary Lance aka walczącego z przestępczością Kanarka. Mimo to okazja okazała się być "historią większą niż kiedykolwiek oczekiwała" - podzieliła się. "To jest bardzo fajne, aby być częścią tego serialu".
Bez wątpienia pomaga sprawom ciepłe przyjęcie aktorki urodzonej w San Diego jakie otrzymała od wielu widzów serialu - co nigdy nie jest łatwym wyczynem biorąc pod uwagę to jak dyskryminujący fani komiksów mogą być jeśli chodzi o adaptacje na ekranie.
"Mogą być bardzo opiekuńczy, co jest fajne, ponieważ to pokazuje jak są zaangażowani" - zauważa Lotz. "Więc chyba mam szczęście, że przyjęli mnie do swojej 'drużyny'".
"CZERWONY" ALARM | Zastanawiając się nad jej rolą do tej pory - która w środek będzie obejmowała w sumie 20 odcinków - Lotz docenia głębie zapewnioną Sarze, która wraz ze Strzałą (w tej roli Stephen Amell) kopie tyłki i na nowo rozpaliła kiedyś zabroniony romans z Oliverem, ciesząc się również bogatymi relacjami z bohaterkami serialu, w tym z dawno niewidzianą siostra Laurel, koleżanką z kryjówki Strzały, Felicity i, tak, tajemniczą Nyssą al’Ghul. W tym względzie: "Scenarzyści wykonali kawał dobrej roboty z Sarą" - potwierdza.
W tym tygodniu w przeboju CW, odcinku "Seeing Red", widzimy zespół Strzały jak działa przeciwko jednemu ze swoich, kiedy Roy skażony Mirakuru jest postrzegany, przez niektórych, jako zbyt wielkie zagrożenie dla ich sprawy, jeśli nie dla całego Starling City. Sara jest co najmniej jednym głosem sugerującym, że super-silny pomocnik Strzały musi zostać ujarzmiony.
"Sara i Oliver widzieli to wcześniej, a Roy po prostu posuwa się za daleko, więc Sara myśli, że musi zostać zgładzony, na pewno" - zapowiada Lotz. "Jest jak: 'Jest skończony. Musimy go zabić'. Bum!" - stanowisko to, oczywiście, wywoła konflikt jeśli chodzi szczególną politykę mściciela opracowaną przez Olivera. "Ma ta wielką rzecz 'nie zabijania', więc to na pewno wchodzi do gry".
THE MACHINE | Podobne kwestie moralności rozgrywają się mocno w nowym filmie Lotz, "The Machine", w którym gra Avę, genialnego naukowca, która, po tym jak tragicznie umiera, zostaje wskrzeszona przez wysoko rozwiniętego Ala, którego sama zaprojektowała. Chodzi o to, że "Maszyna", którą się stała jest pod nadzorem Ministerstwa Obrony, a więc ostatecznie otrzymuje misje, które ścierają się zarówno z przekonaniami Avy jak również Al poprzez którego teraz istnieje.
"Dla mnie, film nie był o 'technologia kontra ludzie', to było bardziej spojrzenie na nasze człowieczeństwo, a także kwestionowanie tego co czyni nas ludźmi i jak daleko odłączyliśmy się od tego" - zauważa Lotz. "Czy jesteśmy wymienialni?"
W tworzeniu jej alter ego Al, Lotz zwróciła się po trochę inspiracji z robota z "Prometeusza" Michaela Fassbendera, rzadkiego wyjątku pośród wielu "nieludzkich i pozbawionych emocji" typów granych przez lata w filmach i serialach sci-fi. "Ponieważ Maszyna nie jest w ogóle pozbawiony emocji. Jest bardzo emocjonalna. Czuje bardzo dużo" - wyjaśnia Lotz - coś co umieszcza ją w bezpośrednim konflikcie odnośnie celów jakie przewidziało dla niej Ministerstwo Obrony.
Film został wyprodukowany przy skromnym budżecie, a "The Machine" jednak wywołuje poczucie bliskiej przyszłości, a dzięki "świetnym" ludziom od efektów, postać Lotz jest realna nosząc czasami przezroczyste rzeczy. Jeszcze bardziej fizycznie "efekty", które zostały pokazane w czasie różnych scen walki, były własnoręcznym produktem wyszkolonej w tańcu aktorki. "Robiłam wszystkie moje wyczyny" - mówi. "Naprawdę nie mieliśmy czasu na próby!"