karoll
| 10-01-2014, 15:30:58
Chociaż najnowszy odcinek „American Horror Story: Coven” wskazuje na „Magiczne Przyjemności Stevie Nicks”, nie chodzi o wirowanie z szalem czy buty na platformach. (To znaczy jest tego mnóstwo, ale to nie wszystko.) Jest również wizyta voodoo diabła Papa Legba, dwie istotne śmierci, które raczej są na stałe i próba morderstwa, która prawie na pewno się nie powiedzie. Zgubiliście się? Mamy nadzieję, że po przeczytaniu tego recapu się odnajdziecie.
Cofnij się: Kiedy Cordelia stara się wziąć na siebie winę za „bohaterską” misję samobójczą Hanka, Marie wyjawia, że Hank był łowcą czarownic i to na dodatek na jej usługach. Fiona od razu przechodzi do ataku – wydawać by się mogło że na Marie. Ale zamiast tego uderza Cordelię, krzycząc: „Jesteś nie tylko ślepa, rozmyślnie nic nie widzisz!”. Później, kiedy Fiona i Marie kontynuują nawiązywanie przyjaźni po rzuceniu zaklęcia, które ma zrujnować Delhi, relacja matka-córka między Fioną i Cordelią zmienia się ze złej w fatalną. Nie, nie możesz nam pomóc, krzyczy Fiona do Cordelii (w zasadzie to w tym odcinku Fiona wykrzykuje wszystkie swoje kwestie do Cordelii). „Jesteś bezwartościowa, beznadziejna”. Oh jej. Chwilę później Myrtle stara się pocieszyć Cordelię sugerując jej, że może mogłaby pracować na statku rejsowym – wiecie, takim jak „Statek Miłości” – ale jedynym skutkiem tych sugestii jest poniżona czarownica tłukąca szklanki i talerze.
Mów do mnie: W międzyczasie, kiedy Fiona pozostaje zaintrygowana (niezmiernie ujmującą) długowiecznością Marie, królowa voodoo wyjaśnia wreszcie swojej nowej przyjaciółce, że nieśmiertelność otrzymała od Papy Legba. Cena? Jej dusza. Po pierwsze, duch (stylistycznie przypominający afro-amerykańskie skrzyżowanie Slasha z Guns N’ Ross i Gary’ego Oldmana z „Drakuli”) zabrał jej dziecko i od tamtej pory co roku musi mu dostarczyć niewiniątko. To wszystko brzmi pięknie i ślicznie dla Fiony, która wykłada na stół zaczarowana kokainę – co wy byście zaproponowali? Mleko i ciasteczka? – i wzywa Papę na negocjacje. Niestety, kiedy chcą zapieczętować umowę pocałunkiem, Papa się wycofuje. „Nie możesz mi nic sprzedać”, mówi. „Nie masz duszy”. Kat sugeruje zatem powrót do planu A – pozbyć się nowej Supreme. Fiona na to – chrzanić to. „Zabiję je wszystkie”.
Przestań bawić się moim sercem: Kiedy nastoletnie czarownice decydują, że Queenie zupełnie zdecydowanie martwa (hmm…), Nan odkrywa, że Joan nie tylko zabiła Luke’a, ale również poddała go kremacji. (Dla was spalenie kogoś to chyba nic nowego). W akcie zemsty pretendentki do tytułu Supreme psychicznie zmuszają Joan to wypicie butelki wybielacza. Wiedząc, że nawet jeśli Nan nie jest Supreme, to nadal może być niebezpieczna – zwłaszcza po tym, jak skasowała Joan – Fiona sugeruje Marie, że w tym roku nie musi oddawać Papie noworodka, którego porwała, zamiast tego może oddać Nan. Więc ją topią. Tak po prostu. Nan, wyłaniając się za plecami Papy, martwi się, że do końca wieczności będzie musiala nosić tę samą, beznadziejną sukienkę. Ale Papa zapewnia ją „Po drugiej stronie pełno jest przyjemności dla takich dziewcząt, jak ty.” I to wszystko – przechodzą na drugą stronę.
Nie mogę się doczekać: Zanim to wszystko się wydarzyło, Fiona przerywa Misty trening wirowania z szalem i opisuje jej bycie Supreme jako „wytrych” – uniwersalny klucz do wszystkiego, czego zapragnie, łącznie ze starą znajomą Fiony Stevie Nicks! „Wisisz mi pięć dolców” – mówi Fiona z kamienną twarzą do Stevie, kiedy Misty mdleje na widok swojej idolki (która – warto wspomnieć – wygląda tak dobrze, jak śpiewa, a śpiewa fantastycznie!). Słuchając Stevie wykonującej „Rhiannon” dla Misty, Madison jest tak bardzo zazdrosna, że najpierw próbuje przekonać swoją rywalkę, że gwiazda estrady chce ją tylko wykorzystać – „Oni lubią z tobą grać tylko kiedy grasz z nimi” – podpowiada, tak jakby jej wiedza o historii muzyki sięgała dalej niż Ke$ha – a potem wali ją w głowę cegłą i pakuje do grobowca na cmentarzu! (Czy eliminacja konkurencji to jeden z Siedmiu Cudów? Jeśli tak, to została zaliczona!). Wreszcie, kiedy odcinek zbliża się ku końcowi, Stevie wykonuje dla Fiony piękną wersję „Has Anyone Ever Written Anything for You?”.
Wasza kolej! Co myślicie o tym odcinku? Zaskoczyła was śmierć Nan? (Naprawdę zaczęła mnie przekonywać, że to ONA była Supreme). Wierzycie w to, że Queenie nie żyje? A co z przymierzem Fiony i Marie? Kupujecie to? (Ten wyraz twarzy Marie po tym, jak nazwała Fionę równą sobie sprawia, że się zastanawiam.) Mimo tego, że Stevie była przecudowna, nadal najbardziej bawi mnie Myrtle. Między graniem na thereminie i jej pomysłami co do przyszłości Cordelii („Robisz świetny sos do sałatki – powinnaś go opatentować!”), po prostu mnie rozkłada na łopatki. W każdym razie, wasze opinie? Komentujcie!