karoll
| 15-12-2013, 22:31:07
W tym tygodniu w "American Horror Story: Coven" Cordelia straciła swoje wizje, ale odzyskała wzrok (oczywiście w makabryczny sposób), Marie odwraca ślepe oko ku zagrożeniu (które ma katastrofalne skutki), Delphine - to co z niej zostało - nie chce ujrzeć błędów w swoim postępowaniu (przynajmniej na początku) a my otrzymujemy spektakl, którego nigdy się nie spodziewaliśmy. Co to takiego? Przejrzyjcie ten recap i wszystko stanie się jasne.
Odzyskując głowę | Wcześniej w "Head" Fiona - z trajkoczącym pudełkiem z Delphine na holu - pojawiła się u Marie nie w celu ponownego ustanowienia ich umowy, ale w celu zawarcia sojuszu. Podczas kiedy się stara, królowa voodoo odmawia jej, mówiąc "Łowca czarownic jest zmartwieniem białych kobiet" (hardość, z jaką wypowiada te słowa prawie gwarantuje, że już niedługo będzie musiała odszczekać te słowa). Tymczasem w Spółce Delphi, korporacji (małe K), która jest przykrywką dla Korporacji (duże K) łowców czarownic, Hank jest wezwany na dywanik do swojego prezesa ojca za - w zasadzie wszystko, co do tej pory zrobił. "Nie przejmujesz inicjatywy", tatuś przypomina porażki, "masz wykonywać rozkazy". Przypominamy, rozkaz, którym tak przejmuje się Hank szybko stanie się jednym z (bolesnych) zmartwień Marie: wykończyć wszystkie czarownice Panny Robichaux, w ten wieczów, albo w następny.
Lekcje sporu: chociaż Marie kazała swojej nowej uczennicy spalić głowę swojego starego wroga, Queenie zatrzymuje Delphine w swoim pokoju, gdzie mimo braku żołądka nie brakuje jej apetytu. "Co zrobisz", pyta Queenie, kiedy głowa chce przekąskę, "przeżujesz i wszystko wypadnie przez szyję?". Jednakże nie trzyma tej głowy jako zabawki. Ofiarujej jej "słodką ulgę" od śmierci - PO TYM, jak Delphine zrozumie, jakie piekło zgotowała swoim niewolnikom. Krok pierwszy: głowa starej upartej pani ogląda DVD "Korzeni".
Skąd masz te oczka? | Po zupełnie niepotrzebnym zapewnieniu Cordelii, że to nie ona (tylko Korporacja, jak już wiemy) jest odpowiedzialna za jej oślepienie, Myrtle bije Quentina i Cecila ich "syndromem statusu człowieka". Jest na nich zła za spalenie na stosie, to jasne, ale "Nie zamierzam was zabić", nalega. Cóż... "Może po deserze, bardzo się napracowałam z tym ciastem limonkowym". I w istocie, zabija ich, ale wcześniej za pomocą łyżki do lodów usuwa każdemu z nich po jednym oku, żeby przywrócić Cordelii wzrok - czyn, który nieodwracalnie odebrał Cordelii dar (przekleństwo?) wizji.
Aniołki z piekła rodem | Kiedy nastoletnie czarownice odwiedzają pogrążonego w śpiączce Luke'a, Joan oskarża je o nabijanie się z jej żalu. "Nie z twojego żalu", wyjaśnia Madison, "raczej z twojego stroju". Kiedy Nan na krótko łączy się z pacjentem, jasnowidzka udowadnia, że może się połączyć ze zdecydowanie-żywym umysłem Luke'a. (Mogą nawet się przytulić!) Ale ich ulga nie trwa długo. Kiedy Nan mówi, że Luke powiedział, że Joan zabiła jego ojca (za pomocą pszczół, ni mniej, ni więcej), Joan wyrzuca je z pokoju i zaczyna dusić syna poduszką! (Dobry Boże! Czy toksyczna lewatywa to było zbyt mało?)
Psy wojny | po tym jak FrankenKyle wysyła obrońcę Fiony do psiego nieba, Fiona zwiększa jego IQ do poziomu, na którym może grać w chinczyka i instaluje go jako nowy system obronny Panny Robichaux - jak się okazuje w bardzo odpowiednim czasie. Tymczasem Hank zaczyna strzelać w salonie Marie, raniąc Queenie i jej mentorkę zanim ludzka laleczka voodoo jest w stanie wpakować kulkę w swoją własną głowę i dzięki temu unieszkodliwić snajpera! Po tym ataku, kto staje pod drzwiami Fiony? Czy mnie oczy nie mylą? Tak, to Marie! Wygląda na to, że nagle sojusz przeciwko łowcom czarownic wydał się dobrym pomysłem.
Wasza kolej! Co myślicie o tym odcinku? Mimo że głowa Kathy Bates jest prześmieszna, to moimi ulubionymi fragmentami były interakcje między Fioną a Myrtle (groźby wygnania "węgielka" do Paramus, New Jersey) i Hankiem (który był zaskoczony psem, pinieważ "Ty nienawidzisz zwierząt... i innych żywych stworzeń"). Podobał mi się również pomysł Queenie rozwalającej własny mózg, żeby przeżyć. Chociaż wszyscy wiemy, że jest lalką voodoo, to chwilę zajęło mi zrozumienie, że nie popełnia samobójstwa. Miło, że Patti LuPone śpiewała ( mimo że jej płaczliwe “Just a Closer Walk with Thee” nie równało się z “Rose’s Turn”). Jakie są wasze przemyślenia? Hank, załogo Marie, słodki psiaku, spoczywajcie w pokoju.