Arek Tobiasz
| 04-11-2013, 15:29:38
Lea Michele nie brakowało osób wspierający po tym jak Cory Monteith, gwiazda "Glee" i jej prawdziwy chłopak, zmarł wcześniej w tym roku. Wśród nich była aktorka Kate Hudson.
Michele, 27 lat, powiedziała, że Hudson, która wcześniej pojawiała się gościnnie w "Glee", była jedną z pierwszych osób, które pojawiły się po śmierci Monteitha w lipcu przez śmiertelne połączenie heroiny i alkoholu. Hudson od razu zaoferowała jej miejsce, gdzie może zostać, powiedziała Michele.
"Zadzwoniła do niej i powiedziałam, że nie wiem, gdzie mam iść, ponieważ przed moim domem roiło się od dziennikarzy" - powiedziała Michele w wywiadzie. "Była jak: 'Och możesz zostać z moim domu'. Jakby to nie był żaden problem".
Michele dodaje: "Nigdy naprawdę nie będę w stanie jej podziękować, za to co zrobiła dla mnie".
"Glee" poradziło sobie ze śmiercią Monteitha - i jego postaci, Finna Hudsona - w ostatnim odcinku, a serial ma teraz przerwę. Ale Michele mówi, że jej osobista strata jest czymś z czym nadal się zmaga.
"To bardzo trudne i musisz być bardzo silnym, aby wyjść z tego cało, ale myślę, że robię to co najlepsze dla siebie, pokazując, że nie możesz się zatracić, może ktoś inny poczuje jakąś siłę czy komfort" - powiedziała. "Wiem, że Cory chciałby niczego więcej dla mnie, abym przetrwała tą sytuację i wykorzystała ją, aby pomóc ludziom. Nie wiem czy dam radę. Nie wiem jak".
"Glee" powraca z nowymi odcinkami w czwartek, 7 listopada.