Arek Tobiasz
| 10-10-2013, 16:28:27
Serial musi trwać dalej.
W przeddzień odcinka "Glee" poświęconego Finnowi Hudsonowi, Lea Michele ujawnia w swoim pierwszym wywiadzie po śmierci chłopaka i kolegi z planu Cory'ego Monteitha dlaczego powrót do pracy po tragedii był jedyną realną opcją.
Choć aktorka przyznała TV Week Australia: "Dla mnie osobiście, straciłam dwójkę ludzi: Cory'ego i Finna" - dodaje. "Mieliśmy piękne wspomnienie Cory'ego w audytorium i niektórzy członkowie obsady śpiewali, a inny mówili o nim. Po prostu czuliśmy, że powinniśmy zrobić tą samą rzecz Finnowi, więc to było bardzo terapeutyczne".
"Każdy pyta: 'Co trudno było to zrobić? Czy trudno było wrócić do pracy?', ale prawda jest taka, że praca nie była trudniejsza niż życie" - kontynuowała - "więc może równie dobrze moglibyśmy być razem jako rodzinę się wzajemnie wspierać i przejść przez to razem".
Michele mówi, że nigdy nie brała swojego czasu z Monteithem za pewnik. "Budziłam się każdego dnia i czułam jakbym była pod wpływem jakiegoś czasu czy czegoś, po prostu miałam wystarczająco dużo szczęścia, że był w moim życiu" - podzieliła się. "Nie ma lepszego mężczyzny niż Cory, więc przez czas który spędziliśmy razem, uważam, że miałam wielkie szczęście".