Arek Tobiasz
| 26-07-2013, 12:44:01
David Bradley nie martwi się po graniu Waldera Freya, jednej z najbardziej nikczemnych postaci w "Grze o tron".
"Nie uważam na swoje plecy" - powiedział aktor podczas Television Critics Association w czwartek. Frey wyprawił Czerwone Wesele, określenie sławnej masakry na ludziach z Północy, w tym trzech głównych postaciach, w przedostatnim odcinku krwawego trzeciego sezonu "Gry o tron".
"Jest błysk w oczach, kiedy mnie napominają" - powiedział. "Obserwowałem reakcje na YouTube osób, które to obejrzały... To niesamowite, że jesteś częścią czegoś co może generować wszystkie te emocje... Robiąc tą scenę, cieszyłem się każdym momentem. W rzeczywistości chyba podobało mi się to za bardzo".
Sposobem w jaki Bradley identyfikował się z Freyem, który przyglądał się rozlewowi krwi śmiejąc i pijąc wino. "On jest zabawny, ponieważ jest niereformowalny. On jst wytrawnym aktorem, podobnie jak Ryszard III Szekspira - on jest świetnym aktorem i cieszy się łajdactwem dzieląc się tym z widzami. Czuję, że jest coś z tego w Walderze Freyu".
W "An Adventure in Space and Time" (BBC America) Bradley gra Williama Hartnella, aktora, który grał pierwsze wcielenie Doktora w "Doctor Who". Film opisuje początki słynnego serialu sci-fi, który obchodzi swoje 50-lecie w listopadzie.
Bradley podziwia talenty Hartnella i docenia, ze film "pokazał złożoną naturę tego człowieka", który był początkowo niezdecydowany na to czy ma grać w czymś co miało być serialem dla dzieci. "On był absolutnie wspaniały, ale miał swoje zabawne dni" - postrzega Bradley. "To dość dokładny obraz... i nie próbuje idealizować jego życia".
"An Adventure in Space and Time" zadebiutuje w listopadzie na BBC America.