Arek Tobiasz
| 14-07-2013, 12:38:28
Gwiazda "Glee" Cory Monteith został znaleziony martwy w pokoju hotelowym w Vancouver w sobotnie popołudnie. Miał 31 lat.
Przyczyna śmierci nie była od razu znana, ale przestępstwo nie jest podejrzewane. Autopsję zaplanowano na poniedziałek.
Według doniesień, załoga w Fairmont Pacific Rim Hotel odkryła jego ciało, po tym jak nie wymeldował się z hotelu.
"Jesteśmy głęboko zasmuceni tą tragiczną wiadomością" - można przeczytać w oświadczeniu producentów "Glee", Fox i 20th Century Fox Television. "Cory był wyjątkowym talentem i jeszcze bardziej wyjątkową osobą. On przynosił prawdziwą radość w pracy i wszystkim nam będzie go ogromnie brakować. Nasze myśli i modlitwy są z jego rodziną i bliskimi".
Pod koniec marca Monteith udał się na odwyk, zmuszając "Glee" do wypisania jego postaci, Finna, z ostatnich odcinków czwartego sezonu. Po zwolnieniu miesiąc później, aktor powiedział fanom: "Wysyłam wielką miłość do wszystkich. Dziękuje za nieustające wsparcie! To wiele dla mnie znaczy!" Publicznie pojawił się w zeszłym miesiącu, kiedy uczestniczył w gali charytatywnej Chrysalis Butterfly Ball w Los Angeles ze swoją dziewczyną i również gwiazdą "Glee", Leą Michele.
Monteith, który był szczery mówiąc o swoich zmagania z uzależnieniem, był wcześniej leczony jak miał 19 lat. Powiedział magazynowi Parade w 2011 roku, że miał "szczęście, że żyje".