Arek Tobiasz
| 02-05-2013, 15:03:41
W czwartek "Teoria wielkiego podrywu" (CBS) powita Boba Newharta w swoich szeregach w roli zainspirowanej prawdziwym życiem showrunnera Steve'a Molaro.
Komediowa legenda zagra profesora Protona, byłego prowadzącego telewizyjny program dla dzieci, a la "Bill Nye the Science Guy", który zarówno Sheldon (Jim Parsons) jak i Leonard (Johnny Galecki) oglądali jak dorastali. Kiedy Sheldon odkrywa, że profesor Proton może być zatrudniony na prywatny pokaz, dwójka ma szansę spotkania ich bohatera z dzieciństwa - Molaro zna to uczucie z pierwszej ręki.
"To jest oparte na czymś co śmiesznie wydarzyło się w moim własnym życiu" - mówi Molaro. "Jest oparte na znalezieniu przeze mnie telewizyjnego bohatera z dzieciństwa i uświadomieniu sobie, że jest nadal dostępny do występów. Poprosiłem moją żonę o to czy możemy go zatrudnić i mieliśmy z nim kolację".
Dla Molaro jest telewizyjny bohater to Floyd Vivino z "The Uncle Floyd Show", satyrycznego programu, który był nadawany w latach 1974-1998. "To był program nastawiony dla studentów, a ja miałem wtedy 12 lat" - wyjaśnia Molaro. "Była dziura w kształcie wujka Floyda w mojej duszy, a ten serial ją wypełnił. Byłem samotnym dzieciakiem. Nie miałem wielu przyjaciół i jak Sheldon powiedział Bobowi Newhartowi w odcinku: 'Nie miałem wielu przyjaciół, ale każdego dnia o czwartej miałem ciebie, a ty jesteś moim przyjacielem'".
"To byłem ja, choć Dheldon, wyraził moje uczucia o tym... co Floyd zrobił dla mojego dzieciństwa i jak ważny był dla mnie" - kontynuuje Molaro i dodaje, że on umieścił specjalny ukłon w stronę jego własnego bohatera. "Sheldon nawet mówi, że profesor Proton był na kanale 68, a ja umieściłem go tam, ponieważ Floyd był na 68 kanale u mnie".
Od lat producent wykonawczy Chuck Lorre nakłaniał Newharta do pojawienia się w jednym z jego seriali. 83-letni aktor zgodził się w końcu na "Teorię wielkiego podrywu" w powracającej roli, a on może powrócić w kolejnym sezonie. Na pewno scenarzyści będą mieli dużo materiałów na jego powrót zważając na to, że Molaro nie spotkał jeszcze własnego bohatera z dzieciństwa w swoim prawdziwym życiu.