amelka
| 11-12-2017, 09:40:28
To był najbardziej szokujący zwrot w historii „Żywych trupów”. Postać, która jak wielu myślała ostatecznie zastąpi swojego ojca i znajdzie się w centrum komiksów „Żywe trupy” właśnie doświadczyła telewizyjnej śmierci po tym jak zostało ujawnione w zimowym finale serialu, że Carl Grimes został pogryziony przez szwendacza.
Andrew Lincoln powiedział, że to „największa śmierć jakiej byliśmy świadkami do tej pory”, a w niedzielnym programie „Talking Dead” po zakończeniu finału, showrunner Scott M. Gimple potwierdził, że Carl nie żyje. „To było ugryzienie w jego bok” — wskazał Gimple. „Ugryzienie rozegra się w sposób w jaki widzieliśmy, że ugryzienia były rozgrywane wcześniej, a to bardzo ważne dla historii Carla i całej historii, która ma miejsce w kolejnym odcinku. Więc jestem tak skupiony na fakcie, że Carl teraz żyje i ma pewne sprawy do zakończenia”.
Aby wyjaśnić możliwe zamieszanie — i pogrzebać nadzieje na możliwe szczęśliwe rozwiązanie — Gimple wyraźnie wskazywał. „To jest bilet w jedną stronę. Ale lubię myśleć, że rzeczy jakie zobaczymy w kolejnym odcinku są takie ważne dla jego życia i życia innych postaci”.
Show runner również chwalił pracę Chandlera Riggsa jak rozgrywał tę bolesną historię. „Praca jaką wykonuje w tym odcinku, w premierze, w kolejnym odcinku, który zobaczysz, to na pewno najlepsza praca jaką kiedykolwiek widzieliśmy w serialu. Nie mówię, że to najlepsza praca Chandlera, mó∑ię, że to najlepsza praca pośród wszystkich aktorów w serialu”.