Arek Tobiasz
| 16-05-2012, 22:44:41
Bogdan - po tym, jak został oszukany przez jednego z klientów - ma poważne problemy z hurtownią. Musi zapłacić za luksusowy towar, w sumie aż 35 tysięcy złotych… A kasa sklepu świeci pustkami.
Załamany, Zwoleński decyduje się w końcu na pożyczkę. Ale nie z banku - bo wtedy o jego problemach mogłaby dowiedzieć się żona - tylko od sąsiada, który oferuje "chwilówki".
- Długo będę musiał czekać na pieniądze?
- Chwilę. Bez stosu wniosków i zaświadczeń… Podpisuje pan umowę i dostaje gotówkę do ręki.
- Ile może mi pan pożyczyć i na jakich warunkach?
- W tym momencie dziesięć tysięcy złotych, na dziesięć procent w skali miesiąca.
- Panie Mirku, to jakieś koszmarne oprocentowanie!
Przez chwilę, Bogdan jest bliski paniki. Jednak "bankiera" to nie wzrusza. Mężczyzna fachowo ocenia nowego klienta - jego poziom desperacji, naiwność… I chłodno dorzuca:
- Nie jestem bankiem, a to jest szybka pożyczka. Coś za coś. Musi kosztować. Poza tym do niczego pana nie zmuszam! Ma pan wybór.
- Potrzebuję trzydziestu pięciu tysięcy…
- Da się zrobić. Proszę przeczytać umowę, żeby potem nie było, że chcę pana oszukać!