Producent wykonawczy "Revolution" Eric Kripke był wdzięczny za nieoczekiwaną przerwę.

"Ta mała przerwa dała nam możliwość odetchnięcia, spojrzenia na to co zrobiliśmy i naprawdę analizować to" - powiedział dziennikarzom w niedzielę na Television Critics Association. Choć uważa, że pierwsze 10 odcinków było udanych ("Myślę, że zrobiliśmy wiele dobrych rzeczy"), to przyznaje, że były aspekty w "Revolution", które mogłby by być lepsze.

"Czułem, że mogliśmy podnieść tempo oszałamiających ujawnień" - powiedział Kripke. "Tempo szokujących niespodzianek było trochę za wolne... i bardzo chcieliśmy mieć drugą połowę, która byłaby większa, lepsza, bardziej ekscytująca i miała więcej rewelacji - jednocześnie zachowując ten format".

I dodał: "Robić to bardziej szokujące częściej". Serial nadal będzie miał jednak własne zamknięte odcinki.

Przerwa dała aktorom rzadką miesięczną przerwę podczas produkcji. A ponieważ "Revolution" jest mocno zserializowanym serialem z posuwającą się mitologią, wykorzystanie modelu kablówek wydało się być najlepszym rozwiązaniem. "Publiczność jest OK widząc osiem odcinków w grudniu i 10 odcinków w czerwcu" - powiedział prezes NBC Bob Greenblatt.

Kiedy "Revolution" wraca pod koniec marca, pierwszy odcinek "rozpocznie się dokładnie tak, gdzie się zakończył" - zdradza Kripke, dodając, że danie Sebastianowi Monroe (David Lyons) "energii było daniem mu niepowstrzymaną siły, tak że nasi bohaterowie są przytłoczeni tym jak walczą przeciwko niemu".

"Chcemy zacząć dostarczać oficjalnie obietnicę tytułu i rozpocząć rewolucję" - zdradza Kripke. "Czy ta rodzina... utrzyma się razem w obliczu tej przeważającej siły i przerażających niebezpieczeństw? Czy możesz zachować swoją duszę, kiedy jesteś wojownikiem?"

Kripke zauważył, że ma plan na kilka sezonów, z "szkicami na koktajlowej serwetce" dla drugiego i trzeciego sezonu.