„Jesteśmy dokumentalistami, nie jesteśmy prokuratorami. Nie jesteśmy adwokatami obrony” — powiedziała producentka wykonawczy i reżyserka Laura Riccardi w niedzielę na zimowej trasie prasowej Television Critics Association w Pasadenie. „Nie zamierzaliśmy skazać ani oczyścić nikogo. Zamierzaliśmy zbadać system sprawiedliwości i jak on funkcjonuje dzisiaj”.

Riccardi przyznała, że „oczywiście, opuścili dowody”, ponieważ „tutaj nie było innego sposobu”, aby dokończyć projekt.

„To po prostu byłoby niemożliwe dla nas, aby umieścić każdy kawałek dowodu, który został wysłany do sądu albo próbowano złożyć w sądzie” — wyjaśniła Riccardi. „Więc skorzystaliśmy z naszych informacji od prokuratury, aby dowiedzieć się to co uważali za najbardziej przekonujące dowodu, a to właściwie umieściliśmy w serialu”.

„Nie rozbiliśmy procesu, ale film” — kontynuowała. „Czy to co zostało ominięte, czy to było coś co miało naprawdę znaczenie? Odpowiedź brzmi nie”.

W cztery tygodnie po debiucie dokumentu, „mieliśmy kilka telefonicznych rozmów z Stephenem Averym” — ujawniła Riccardi. „Nagraliśmy te rozmowy w celu umieszczenia ich w przyszłych odcinkach, o ile będą jakieś kolejne odcinki”.

Producentka wykonawcza i reżyserka Moira Demos dodała odnośnie potencjalnej kontynuacji: „Ta historia trwa. Te sprawy są otwarte. Ale to jest prawdziwe życie. Nie wiesz co się wydarzył. Jeśli tutaj będzie znaczący rozwój, będziemy tutaj”. (Szef Netflix Ted Sarandos wskazywał wcześniej w niedzielę, że drugi sezon jest możliwy).

Co do tego czy Avery widział serial, który uczynił go narodową sensacją, „Steven nie ma dostępu do serialu” — powiedziała Riccardi. „Zapytał strażnika i swojego opiekuna socjalnego o to czy będzie mógł go zobaczyć, a jego prośba została odrzucona. Kiedy rozmawialiśmy z nim ostatnio, skupiał się głównie na swojej sprawie”, w której reprezentuje siebie samego.