Karla
| 01-08-2015, 15:26:43
Lucas Hood z „Banshee” w końcu doczekał się rozlewu krwi.
W finale trzeciego sezonu Lucas (Anthony Starr) sporządził plan szturmu na Camp Genoa w celu ratowania swoich pobratymców złodziei Carrie (Ivana Milicevic), Joba (Hoon Lee) i Sugar (Frankie Faison) z uścisku pułkownika Stowe’a (Langley Kirkwood), który przetrzymywał ich, jako więźniów dopóki nie oddadzą pieniędzy, które mu ukradli. Jednak Lucas miał świadomość, że nie może najechać na całą bazę militarną w pojedynkę, dlatego zaangażował Gordona (Rus Blackwell), męża Carrie, z którym jest w separacji.
Chociaż Lucas i Gordon rozgromili większość z ludzi Stowe’a i umożliwili ucieczkę Carrie i ekipie, gdy dym osiadł okazało się, że Gordon został śmiertelnie raniony i zmarł w ramionach żony. Także Job został postrzelony i porwany helikopterem przez hackera Stowe’a. Roztrzęsiony Lucas wrócił do kwatery głównej BPD, gdzie niezwłocznie powiadomił Brocka (Matt Servietto) o swojej rezygnacji.
Czy możliwe, aby tym razem Lucas porzucił swoją odznakę na zawsze? Jak będzie wyglądał serial bez niego? Producent wykonawczy Greg Yaitanes udzieli odpowiedzi na te i inne pytania.
„Banshee” to opowieść mężczyźnie, który emocjonalnie jest zmrożony w czasie, podczas gdy zostaje aresztowany i w bardzo krótkim czasie musi dorosnąć.
Jedną z ważniejszych rzeczy w „Banshee” jest to, że nie da się uciec przed przeszłością. Zawsze cię odnajdzie. To tylko kwestia czasu. W zeszłym sezonie twórcy przedstawili wzmiankę o militarnym doświadczeniu Lucasa. Teraz chcieli im to pokazać i przedstawić Daltona, postać, która jest odpowiedzialna za to, kim jest Lucas i dlaczego taki jest.
Podczas najazdu na Camp Genoa Lucas skupiony jest głównie na trzech osobach, poza Devą. Wie, że ostatecznie i tak wszystko wróci do niego. Wiąże się to z jego odpowiedzialnością.
Decyzja o połączeniu sił z Gordonem była motywowana jego militarnym doświadczeniem z czasów, gdy był snajperem w Iraku. Poznaliśmy go w odcinku pilotażowym w scenie, w której ma wbity odłamek metalu w bark i pali trawkę żeby poradzić sobie z bólem. Yaitanes stwierdza, że zależało mu na tym, aby „Banshee” miało stabilną historię, a fakty miały powiązanie z początkami. Jedna z jego ulubionych scen to ta, w której Gordon łączy siły z Lucasem. Gordon podchodzi do Lucasa na werandę. Nic nie mówi tylko się na niego patrzy. Idzie do samochodu i wraca z bronią. „To był świetny moment”, przyznaje.
Gordon jest osobą, dla której bezpieczeństwo rodziny jest najważniejsze. Ocalenie Carrie nie jest niczym innym. Pomimo tego, co między nimi było, jest to kobieta, którą kocha. Na jego nieszczęście ta walka kosztuje go życie.
Odejście Gordona dotyczyło jego odkupienia. Yaitanes przyznaje, że jak dotąd nie spotkał się z taką sytuacją, żeby aktorzy przychodzili do niego z prośbą zmiany scenariusza, bo tak bardzo lubili aktora. Pomimo tego, że twórcy także byli bardzo zadowoleni ze współpracy z Blackwellem historia wymagała od nich podjęcia takiego kroku.
Kolejną utrata dla drużyny jest Job. Lucas wielkie ma wyrzuty sumienia z jego powodu. Rezygnacja Lucasa wiąże się zarówno ze śmiercią Gordona, jak i porwaniem Joba. Mężczyzna zastanawia się czy lepiej było jakby w ogóle się tam nie pojawił. Wydaje mu się, że jest wszystkiemu winien. Doprowadził do zbyt wielu śmierci.
Pomimo wielu wcześniejszych gróźb odejścia, ta jest już ostateczna. Od teraz nie jest szeryfem Banshee. Twórcy starają się tak prowadzić show, aby każdy z kolejnych sezonów mógł być już tym ostatnim. Jednak zdradzają, że ten jeszcze nim nie będzie. „Pierwsze 10 minut 4 sezonu sprawi, że widzom opadną szczęki”, mówi Yaitanes.
Twórcy powoli szykują się na zakończenie serialu. „Mamy dobre stosunki z Cinemax, gdy uznamy, że już nadszedł czas, dostaniemy szansę zakończenia go z szacunkiem”, mówi Yaitanes. „Staramy się, aby każdy kolejny odcinek był lepszy od poprzedniego”, dodaje. Serial zdaje się mieć trzy akty związane z historią Lucasa.
Czwarty sezon składa się zaledwie z 8 odcinków. Pierwszy miał 10, kolejne 22 i 13. Yaites spekuluje, że ma to coś wspólnego z wymaganiami telewizji. Obecnie pracuje też nad serialem „Quarry” i także ma 8 odcinków.
"Quarry” to opowieść o weteranie wojny w Wietnamie. Akcja rozgrywa się w 1972 w Memphis. Stara się powrócić do domu, ale Mafia Dixie zaciąga go do pracy dla nich w roli płatnego mordercy. W rolach głównych wystąpią Peter Mullan i Logan Marshall-Green. Yaitanes starał się jak najwierniej odwzorować środowisko i atmosferę tamtych czasów. Przyznaje, że to bardzo ważny okres w historii Stanów Zjednoczonych. Miał okazję wyreżyserować cały sezon, dzięki czemu w pełni mógł zrealizować swoją wizję. Co przyznaje jest sporym przywilejem.
Scena napadu w „Banshee” kręcona z wielu ujęć wzięła się z limitów, jakie ekipa miała, a ściślej mówiąc z ograniczonego budżetu. Yaitanes zobaczył korzyści. Skondensował harmonogram i wyszło z tego coś bardzo kreatywnego. „To było moje pięć minut”, stwierdza dumny reżyser. Nagrywanie trwało trzy dni. W serialu była to 20-sto minutowa sekwencja, która normalnie była rozplanowana na 6-7 dni planowych. Aktorzy opowiadali swoją historię, kamery tworzyły napięcie. „Mieliście okazję widzieć miliony napadów. Były przebiegłe. Ale nigdy nie widzieliście czegoś takiego. Zostawiliśmy po sobie ślad. Jestem dumny z tego odcinka”, komentuje Yaitanes.
Na Tweeterze Yaitanesa pojawiła się informacja o #BansheeSaga. Twórca tłumaczy, że jest to stworzony przez nich specjalny odcinek, czerpiący najważniejsze informacje i wątki z różnych odcinków. Jest to geneza serialu, która mogłaby pojawić się jeszcze przed odcinkiem pilotażowym.
Przyszły sezon będzie skupiał się więcej na zespole Banshee. Do tej pory akcja skupiała się głównie na postaci Lucasa i jego dowodzeniu grupą. Twórca uważa, że dzięki temu serial będzie jeszcze bardziej bogaty i skomplikowany. Sezon będzie dla widzów kompletnym zaskoczeniem, zwłaszcza po pierwszych 10-ciu minutach.