Arek Tobiasz
| 28-04-2015, 15:52:59
Joe Carroll zniknął - i teraz mamy Ryana Hardy’ego 2.0.
Po uciekaniu przed śmiercią tak wiele razy, gdzie to trudne do zliczenia w ciągu ponad dwóch sezonów, Joe Carroll (James Purefoy) wreszcie spotkał się ze swoim stwórcą w poniedziałkowym odcinku „The Following”.
Ale to nie oznacza, że niknął na dobre. Jak fani widzieli pod koniec odcinka, Joe Carroll nadal będzie odgrywał rolę w życiu Ryana Hardy’ego (Kevin Bacon) - nawet jeśli nie jest za bardzo osadzony w rzeczywistości.
„Kiedy Ryan pozwolił Joe powrócić do swojego życia, to prawie jak pozwolenie, aby wirus czy infekcja powróciły” - mówi producent wykonawczy Brett Mahoney. „To naprawdę chodzi o miejsce, które Joe zajmuje w psychice Ryana, a Ryan musi znaleźć sposób, aby się tego pozbyć. To będzie jego działanie w ostatnich pięciu odcinkach sezonu”.
Oczywiście, egzekucja Joe nie poszła gładko. Przypominając:
Najpierw, Joe zorganizował sytuację z zakładnikiem po wykorzystaniu przedmiotu, który stworzył z okularów przeciwsłonecznych w odcinku z poprzedniego tygodnia. Potem, po wizycie negocjacyjnej z Ryanem, Joe wymusza, aby jego „najbardziej oddany wyznawca” przyznał się, że śni o Joe jak uczy go tego jak zabijać - i tak, jak Joe, Ryan czuje poczucie satysfakcji i mocy po zabiciu.
Uspokojony po wyznaniu Ryana, Joe poddaje się mu i mówi, że może umrzeć w pokoju teraz, kiedy ma potwierdzenie, że on i Ryan są podobni. Ale jak Ryan eskortuje Joe do celi śmierci, Theo (Michael Ealy), który śledził historię we wiadomościach, włamuje się do więziennego systemu komputerowego zdalnie, odblokowując wszystkie więzienne cele i pozwalając więźniom dosłownie przejąć placówkę.
Porem robi się naprawdę ryzykownie, ale Ryan ratuje sytuację, zabijając co najmniej dwójkę więźniów i ratując prawniczkę Joe przed tym jak miała zostać zgwałcona. I pod koniec, Ryan rzeczywiście ratuje Joe przez pozbycie się trzeciego mściwego więźnia, który go dopadł (po kilku chwilach wahania).
Jednak to jest jasne, że Ryan jest innym człowiekiem. Po tym jak uratował prawniczkę Joego przed napaścią i mówi jej, że jest bezpieczna, ona wygląda tak samo przerażona Ryanem jak była w przypadku jej napastnika. I kiedy Ryan wreszcie spotyka się z Max (Jessica Stroup) i Mikiem (Shawn Ashmore), jego zapewnienie, że wszystko jest w porządku brzmi pusto i nieprzekonująco. Nawet Joe zauwaza, że jest coś innego w jego wrogu, i jest bardziej przekonany niż kiedykolwiek, że jego dziedzictwo będzie żyło przez Ryana. Może w zamian za to, daje Ryanowi prezent na pożegnanie - wskazówkę, żę Theo narodził się z przemocy w Filadelfii.
I potem to jest moment, na który wszyscy czekaliśmy. Po tym jak brutalne i odrażające chwile stały się tak powszechne w „The Following”, scena śmierci Joe jest szczególnie subtelna i niemal bezgłośna (poza kilkoma westchnieniami po jego ostatnich słowach, które pojawiają się dzięki uprzejmości Edgara Allena Poe: „Kruk odrzecze: Nigdy więcej”).
Po tym jak został stracony, Ryan zmierza prosto do baru, gdzie zamawia dwa kieliszki whisky od zalotnej barmanki, ignoruje telefony od Gwen (Zuleikha Robinson), i wznosi toast za Joe - którego wyobrażona wersja siedzi na krześle obok niego. O jejku.
To się okaże czy Ryan pozbędzie się tego do końca sezonu, albo czy będziemy świadkami narodzin złowieszczej wersji agenta FBI. (Dowiedzieliśmy się, że Purefoy nadal będzie pojawiał się w co najmniej kilku odcinkach jako część retrospekcji i halucynacji).
„Na pewno kończymy z nową trajektorią, która zabierze nas do kolejnego sezonu w bardzo ciekawy sposób” - mówi Mahoney.
Co myślicie fani „The Following”? Czy byliście zszokowani, że Joe Carroll nie żyje? Czy Ryan Hardy stanie się zły? I czy serial może trwać dalej bez (nie urojonej) dynamiki między Ryanem a Joe? Napisz w komentarzu!