Jak się okazuje, tak samo było dla aktora Rossa Marquanda w prawdziwym życiu. "Dali mi bardzo krótki opis postaci, wystarczający, aby mieć pojęcie o pewnych rzeczach, które byłby pomocne przy przesłuchaniu. Ale ostatecznie, nie wiedziałem kogo będę grał aż otrzymał rolę" - mówi Marquand. "Byłem po prostu w siódmym niebie, kiedy dowiedziałem się kim ta postać była. Jest taką fantastyczną wielowarstwową postacią".

Jak czytelnicy komików, na których serial AMC jest oparty, wiedzą, Aaron jest rekruterem dla grupy ludzi ze społeczności znanej jako Alexandria Safe-Zone. "[Producent wykonawczy] Scott Gimple w zasadzie powiedział: 'Chcę, abyś przyjrzał się komiksom i czerpał z nich tak wiele użytecznych informacji jak tylko możesz, ale ostatecznie chcę, abyś stworzył swoje własne ujęcie tej postaci, gdzie myślisz, że to może wiarygodnie pójść'" - powiedział Marquand. "To był naprawdę wspaniały prezent, który otrzymałem od niego, ponieważ jest tak wielka presja, aby zadowolić rzeszę fanów. Chciałem się upewnić, że to uhonorowałem".

Więc, po prostu kim jest Aaron w telewizyjnej wersji? "Jest uprzejmym mężczyzną. Jest bardzo miły, grzeczny, i prawie jak skaut w tym zakresie" - mówi Marquand. "Ale jest również tego rodzaju sarkastyczna strona, która myślę, że jest naprawdę rozbrajająca i dość urocza w tym środowisku. Podchodzi do ludzi, którzy byli w drodze przez prawie dwa lata teraz i przeszli przez bardzo trudne sytuacje".

Rzeczywiście, w niedzielnym odcinku Aaron ma pracę do wykonania jak próbuje oczarować Ricka (Andrew Lincoln) i jego grupą, a potem przekonać ich do dołączenia do ludzi w Alexnadrii. Mimo wszystko, ostatnie bezpieczne przystanie takie jak Woodbury czy Terminus okazały się być dalekie od tego. "Aaron jest w pełni świadomy jak trudne to będzie" - mówi Marquand. "To będzie trudne do sprzedania tej grupie, która znajduje się w tak emocjonalnym, wyjątkowo trudnym miejscu. Właśnie nie tylko stracili kogoś kto był ich najbardziej ukochanym członkiem, ale również właśnie przeżyli dni, gdzie byli wyczerpani z ciepła i nie mieli wody. Spotyka grupę ludzi, której w ogóle nie jest do śmiechu, a on musi naprawdę przekonać ich do siebie".

Jednak Marquand sugeruje, że on po prostu nie odwiedza Ricka i spółki, aby ich uwieść. "Tak bardzo jak Rick i reszta grupy oceniają Aarona, on robi dokładnie to samo z nimi" - mówi. "Dowiedział się tego o nich na podstawie tego co trochę widział. Aaron wierzy, że muszą być dość porządną grupą jeśli podróżują z dziećmi. Ale również zademonstrowali dużą ilość przemocy. Kiedy zabierasz ludzi, którzy byli w tym świecie tak długo, którzy naprawdę powrócili do bardziej zwierzęcej strony samych siebie, musisz spotkać się z pewną poważną agresją. Tak więc, ostatecznie, ocenia ich i postanawia czy może ufać tej grupie, a tym samy wprowadzić ją do społeczności, którą reprezentuje".

Ale czy sam Aaron jest naprawdę godny zaufania? Albo po prostu jest kolejnym Gubernatorem czy Garethem? "Pozwolę widzom wyrobić sobie zdanie na ten temat" - mówi Marquand. "Byłbym niezwykle podejrzliwy wobec Aarona, nie ma innego uzasadnienia poza historią serialu. Każda inna wyjątkowo rozbrajająca miła osoba w serialu ostatecznie próbowała ich zabić czy kontrolować w jakiś sposób, kształcie czy formie. Jednak, myślę, że ludzie uwierzą w co chcą wierzyć i dowiedzą się o wiele więcej o nim i jego relacji z grupą w ciągu kilku kolejnych odcinków".

"Jak będziesz pokładać wiarę w kimś kto jest kompletnie poza rzeczywistością, do której oni przywykli?" - kontynuuje Marquand. "Aaron wychodzi z lasów ubrany jakby pochodził z katalogu L.L.Bean i wygląda tak słodko i elegancko i czysto. Każda inna osoba w normalnym miejscu powiedziałaby: 'Och, wygląda jak miły facet'. Ale w tym konkretnym scenariuszu, musisz uznać fakt, że każdy jest podejrzany. Każdy ma pole do interpretacji".

Jesteś fanem „Żywych trupów”? Może chciałbyś mieć gadżet związany z twoim ulubionym serialem? Kliknij tutaj, aby zobaczyć dostępne produkty.