karoll
| 07-11-2014, 00:28:47
Nic w Wielkiej Brytanii nie jest tak brytyjskie jak „Doctor Who” - ulubiony, najstarszy i cudownie ekscentryczny serial o podróżach w czasie. Zatem jak to możliwe, że dwuczęściowy finał przed przerwą śródsezonową, którego pierwszą odsłonę zobaczyliśmy w ostatnia sobotę, jest nadzorowany przez amerykańskiego reżysera Rachel Talalay?
„Po pierwsze, jestem w połowie Brytyjką” - mówi Talalay, która pracowała m.in. przy filmie „Tank Girl”, jak i przy licznych serialach. „Wychowałam się w Ameryce, ale było to brytyjskie wychowanie. Obserwowałam Doctora Who. To było jak misja. Od kiedy serial został wznowiony wiedziała, że chciałabym przy nim pracować. Ale jak znalazłam się na liście szczęśliwców? O to musicie zapytać Stevena Moffata”.
Ostatni odcinek, w którym najwidoczniej zginął Danny Pink, Clara najwidoczniej zdradziła Doktora, Cybermeni zdecydowanie powrócili a grana przez Michelle Gomez Missy okazała się być żeńskim wcieleniem Mistrza – był dla Talalay chrztem bojowym. Reżyserka poczuła się jak w TARDIS: „Od wiadomości z propozycją współpracy a moim wyjazdem do Cardiff minęło zaledwie 9 dni. Na początku nie mogłam uwierzyć, że tam jestem. Potem zaproponowano mi wizytę w TARDIS. Pomyślałam, że to chyba pytanie retoryczne. To dziwne uczucie, kiedy chcesz zachować spokój a jednocześnie chcesz krzyczeć z radości i robić sobie zdjęcia. Później obchodziłam w TARDIS swoje urodziny i dostałam tort w kształcie tego statku. Myślałam, że to niemożliwe, żeby moje życie stało się takie niesamowite”.
Jak Talalay czuła się reżyserując odcinek, w którym relacja między postaciami granymi przez Petera Capaldi i Jennę Coleman zdawała się być na skraju wytrzymałości? „to było niesamowite. Można było zobaczyć głębię scenariuszy Stevena, tak jak to będzie w odcinku 12. w niektórych scenach z Doktorem i Clarą wypowiedzi mają kilka znaczeń. I masz tych świetnych aktorów, którzy potrafią to wykorzystać. I tylko siedzisz tam z opadniętą szczęką a oni rozwijają swoje role, próbują wszystko wypracować. A potem podczas edycji powraca zabawa. Co jest prawdą, co jest kłamstwem? Jak powinno to wyglądać? Są głosy, że postać Clary jest zbyt potężna i ważna, ale wszystko balansuje się w tych odcinkach. Miło jest mieć towarzyszkę, która jest silna ale ma też wady, jest nieco okrągła, ponieważ Whoviańskie feministki chcą kobiety-doktora a towarzyszka nie ma być tym, czym była w latach 60. Jenna właśnie taka nie jest.”
Talalay przyznała, że jednym z najlepszych – i najbardziej wymagających – dni na planie był ten, kiedy kręcili końcowe sceny „Dark Water” i wyjście Cybermenów na ulice Londynu. „Nawet Peter Capaldi powiedział, że to nie może się dziać, stoimy właśnie na stopniach katedry Św. Pawła” - wspomina. „W pracy z Peterem najlepsze było to, że cały czas jest on podekscytowany graniem Doktora równie mocno, jak ja byłam podekscytowania reżyserowaniem tego serialu. Były magiczne momenty. To było cudowne. Było również gorąco, tłoczno i ciężko. Ograniczony czas, przestrzeń, bardzo ważne sceny i niesamowity gorąc. Ogromny tłum. Właśnie dlatego nazywa się to pracą”.
Druga część śródsezonowego finału zatytułowana „Death in Heaven” zostanie wyemitowana w najbliższą sobotę.
Jesteś fanem „Doktora Who”? Może chciałbyś mieć gadżet związany z twoim ulubionym serialem? Kliknij tutaj, aby zobaczyć dostępne produkty.