Streszczenie „Żony idealnej”: Cokolwiek czynicie najmniejszym moim braciom...


Monika   Monika | 31-10-2014, 22:04:22


Streszczenie „Żony idealnej”: Cokolwiek czynicie najmniejszym moim braciom...

Godzina zbudowana wokół tekstu Carly Rae Japsen „Call me maybe” i fetyszy związanych z balsamem dla dzieci nie powinna się zakończyć szarpaniem za struny w sercu/wycieraniem oczu chusteczkami higienicznymi.


Ale to nie jest tylko telewizja, to jest „Żona idealna”. A piękno dramatu prawniczego CBS polega na tym, że żadne działanie nie dzieje się na próżno.

Showtunnerzy Robert i Michelle King posiedli instytucjonalną wiedzę na temat wątków i postaci, która zapewnia, że śmierć ukochanego bohatera (w tym wypadku Willa Gardnera granego przez Josha Charlesa) wciąż oddziałuje na jego przyjaciół i ukochanych nawet siedem miesięcy po fakcie; ten zwyczajny, tak-przy-okazji komentarz o religii sprzed kilku lat powrócił, żeby ścigać kobietę teraz rozważającą karierę polityczną; i, że nikt nigdy tak naprawdę nie ucieknie od przeszłości (szczególnie jeśli zawiera ona bycie obiektem wielkiego śledztwa).

Przejdźmy do głównej akcji 6 odcinka 6 sezonu („Old Spice”) i kluczowych pytań, które przyniósł:

NIECH CIĘ SZLAG, OLD SPICE!” | Sprawa tygodnia – przeniesiona z poprzedniego odcinka „Shiny Objects” - zastała Alicię i Elsbeth Tascioni nie walczących już dłużej w sądzie, ale raczej łączących siły przeciwko zastępcy prokuratora krajowego Joshowi Perottiemu (Kyle MacLachlan), który chce dopaść klienta Elsbeth J-Serve i ich poprzednią CEO (która zatrudniła Alicię, żeby pozwać byłego pracodawcę za dyskryminację płciową) za szpiegostwo gospodarcze. Sprawa sama w sobie jest dość soczysta – J-Serve został oskarżony sprzedaży w tajemnicy kod obronny do chińskiego rządu – ale to jest gównie wymówka, żeby dalej badać dziwne przyciąganie pomiędzy Elsbeth i Joshem. Okazuje się, że ona używa balsamu dla dzieci i boi się kratek w chodniku; on pachnie Old Spicem i nie może przestać o niej myśleć. I lądują na jej biurku w pożądliwym, przerywanym niepewnością uścisku, zrywając staniki i wyrywając guziki, które Elsbeth odnosi do jego biura następnego ranka. Niemniej jednak, Elsbeth i Josh są najpierw prawnikami, później dopiero kochankami. Tak więc Elsbeth dostaje jej zwycięstwo w pojedynku na zdrady, ale niekoniecznie dostaje swojego mężczyznę... jeszcze nie, w każdym razie. On kieruje z powrotem do Waszyngtonu, ona mówi mu, żeby "zadzwonił do niej, być może" i po pożegnalnym uścisku dłoni, każde z nich wącha rękę, żeby poczuć popisowy zapach kolegi. Oni oboje są uroczo zakręceni, z pewnością, ale biorąc pod uwagę zwiększoną powagę serialu od ostatniej wiosny, jestem za, jeśli ich numerek w biurze nie powtórzy się do wiosny 2015.

JESTEŚ TAM BOŻE, TO JA, KTÓRA CHCE ZOSTAĆ PROKURATOREM OKRĘGOWYM | W zeszłotygodniowym najgłębszym, najbardziej intrygującym wątku Alicia nauczyła się jednego ze swoich głównych przystanków w kampanii łącznie z „całowaniem pierścienia” lokalnego przywódcy religijnego i prowadzącego talk-show pastora Jeremiaha Eastona – który jakoś kwestionował ideę jej bycia ateistką (którą wyraziła wcześniej, kiedy Peter startował w wyborach na gubernatora). „Oni zasługują na to, żeby wiedzieć kim jesteś” nalegał menadżer kampanii Jonny. „Jestem ateistką” praktycznie wyszeptała Alicia. „Oni zasługują, żeby wiedzieć kim chcesz, żeby myśleli, że jesteś” odgryzł się politycznie, w końcu będąc szczerym.

Alicia wyklucza wykorzystanie zastrzelenia Willa na sali sądowej jako podstawy dla publicznego rozważenia swojej duchowości i w końcu zwraca się do swojej oddanej chrześcijaństwu córki, Grace o radę. Uwielbiam to, że scenarzyści odmawiają robienia z matki albo córki tak stanowczo dogmatycznych, że ich rozmowy nigdy nie przebiegają pokazowo. Grace, która z jednej strony jest tak słodko czysta w swoim systemie wartości, że nigdy nie jest dla niej oczywiste bycie osądzającą, wciąż jest wystarczająco świadoma, żeby wiedzieć, że jej matka niekoniecznie szuka Boga – ale raczej drogi, żeby przekonać elektorat, żeby oddał na nią głos. „Nie mogę wierzyć w Boga, Grace” powiedziała Alicia wiedząc, że jej córka poradzi sobie z prawdą (a przynajmniej na nią zasługuje). „Nie czuję potrzeby.” Ale oto staje się ciekawie. Kiedy Grace w końcu pyta swoją matkę „To z czym się zmagasz?” odpowiedź Alicii jest brutalnie cyniczna: „Z polityką”.

Alicia zdaje swój „boski test” z pastorem Eastonem – nienawidzi, kiedy ludzie nie słuchają, mówi mu, a potem, po tym jak Easton wspomina chrześcijaństwo Grace, dodaje niejasno, ale wiarygodnie „Ja słucham”. Ale w drodze do domu z córką Eliego, Marissą, która została zatrudniona jako jej nowa „body woman”/prawa ręka/monitor, nasza bohaterka się oczyszcza: „Nie lubię udawać, że jestem kimś kim nie jestem”. Odpowiedź Marissy jednak podsumowuje czemu właściwie Alicia nie powinna (a może powinna?) startować na urząd: „Jesteś w tym dobra”. To jest niesamowite z zestawieniem z późniejszą sekwencją kółka modlitewnego Grace i jej przyjaciół – gdzie oni gratulują jej, że otwarła drzwi religii dla jej mamy, choć ona wie, gdzieś głęboko, że one wciąż są zamknięte. Więc Alicia czuje się winna, że udawała otwartą dla religii – i za to, że wykorzystała religijność swojej córki, żeby zamaskować swoją własną niekorzystną postawę przed widownią; Grace w tym czasie starała się otworzyć swoją matkę na wiarę, a jednak widzimy jak jej czyste intencje zostają skażone politycznym dyskursem. Teraz nie jestem pewna, czy ktokolwiek mieszkający w Casa Florrick wyszedł zwycięsko z tego odcinka.

WARUNKI ZWOLNIENIA NARUSZONE W KAŻE INNE IMIĘ... | Cary spędza większość odcinka na wieczorku zapoznawczym na wydziale prawa Harvardu – po pijaku flirtując z gorącą blondynką, która nie może uwierzyć, że on jest będącym w kłopotach partnerem w interesach pierwszej damy Illinois, a potem pije jeszcze więcej i zabiera do domu hożą brunetkę, która, kiedy powiedział, że nie został zgwałcony podczas pobytu w więzieniu, wychodzi z głęboko niefortunną seksowną gadką: „Szkoda – to byłoby podniecające”. Cary jednak nie ucieka w przeciwnym kierunku, a to jedynie pierwsza z jego złych decyzji w tym tygodniu. Kiedy on i jego nowa zdobycz wracają do jego apartamentu, znajduje Joy Grubick (niesamowitą Lindę Lavin), jego nadzorującą zwolnienie warunkowe, przed drzwiami i gotową do kontroli na miejscu. „Jesteś w oczywisty sposób mocno pijany” mówi wyraźnie, choć jej intencje nigdy nie są do końca jasne. Ale kiedy sprawdza jeso konto Uber, żeby zweryfikować czy nie jechał sam pijany do domu, dowiaduje się , żę przekroczył granicę Indiany na to wydarzenie. I ona nie jest z tego obozu, który myśli, żę to z powodu wieczorku na Harvardzie, a on jest czysty i nie powinno być żadnych konsekwencji. (Sprawiedliwie, doprawdy.)

Podczas gdy sąd rozważa cofnięcie kaucji, Joy spotyka się z Kalindą – prawdopodobnie jak rzadko kto, równą jej w enigmatycznych intencjach. Kalinda jest jednak pewna jednej rzeczy: Cary jest najbardziej uczciwym człowiekiem jakiego zna – a jego kłopoty pokazują bardziej niedoskonałość systemu Hrabstwa Cook niż samego kwestionowanego człowieka. Joy jednak przeprowadziła swoje badania i przepytuje Kalindę o wszystkie jej udokumentowane wykroczenia przeciw prawu. Czy rzeczywiście widziałam jak Kalinda wyglądała na niezbyt zadowoloną przez chwilę w trakcie przesłuchania? To wszystko zatoczyło pełne koło, kiedy Joy zarekomendowała sędziemu, żeby Cary został wypuszczony z bransoletką monitorującą na kostkę, ustanowioną na 21 godzinę policyjną i nową zasadą, w której kontakt z Kalindą jest całkowicie zabroniony. Nie wiem, koledzy: czy ta dwójka może się oprzeć jakimkolwiek przyszłym ustaleniom biorąc pod uwagę ich seksualne przyciąganie jakie widzieliśmy kilka tygodni temu? Może, jeśli Kalinda przysięgnie, że będzie nosić jedynie buty na płaskiej podeszwie, a Cary zarzuci reżim ćwiczeń górnej części ciała.

Z innych wieści na temat Cary'ego próbował on wziąć urlop od firmy z jego nazwiskiem w szyldzie - „Tylko tam przeszkadzam” argumentował – ale Alicia nie chciała tego słuchać. „Nie, robimy to razem.” Wszystko co mogę powiedzieć to to, że to stracona okazja, żeby przedyskutować start Alicii na prokuratora stanowego, co to oznacza dla przyszłości Florrick/Agos i jak jej start ma się do ich początkowej wizji stworzenia ich własnej firmy prawniczej wolnej od wibracji/filozofii/personelu/przestrzeni biurowej Lockhart/Gardner. Ale ta rozmowa pojawi się przed Świętem Dziękczynienia, tak?

ZA LINIĄ WROGA | Diane decyduje się wykorzystać przewagę jaką ma nad Lockhart-Gardner – wy byście się nie zdecydowali mając szansę torturować Davida Lee? - i nie kończy się to przewagą żadnej ze stron, każda grozi pozwem sobie nawzajem.

Louis Canning i David Lee jednak wychodzą ze znalezieniem klauzuli, która wymaga od Diane bycia fizycznie w LG, żeby utrzymać swoją władzę. Wygląda to na szach-mat, ale Kalinda odrywa królową kruczków i dowiaduje się, że Diane może mieć pełnomocnika w czasie swojej nieobecności. Spotykają się z Partnerem Mało Prawdopodobnie Gotowym – Howardem Lymanem – i słodką gadką nakłaniają go do przyłączenia się do Florrick-Agos. „Cóż, kiedy raz osiągniesz doskonałość, czy czas ma znaczenie?” Diane kusi tak przekonująco, że niemal jej wierzysz. Kiedy gwarantuje gościowi, który był przez lata trzymany z dala od spraw, żę będzie miał szansę wrócić i prowadzić sprawy w sądzie, ten dołącza do Drużyny Florrick-Agos – a Canning Lee i im podobni są zmuszeni do opuszczenia biura (podczas tego zabierają wszystkie klawisze F, A i L z telefonów i klawiatur jako prezent pożegnalny).

To jest rozkosznie komediowe – dopóki Diane i Alicia nie odwracając się do swojego starego biura, żeby wybrać swoje gabinety. Cary (którego miałam nadzieję widzieć w tej scenie) już zaklepał przestrzeń Davida Lee, więc dwie panie muszą wybrać między byłym gabinetem Diane, a byłym gabinetem Willa.

„Przydałby mi się nowy start” mówi Lockhart rozumiejąc jak trudne byłoby dla Alicii siedzenie za biurkiem jej byłego kochanka. Ale Alicia nalega, żeby przestrzeń Diane pozostała jej przestrzenią – więc kobiety zajmują swoje miejsca, powoli wtapiając się w atmosferę, wspomnienia życia zostawiają za sobą, ludzi i partnerów, których straciły, z podekscytowaniem i niepewnością patrząc na to, co nadchodzi. To jest piękny moment, aż brakuje słów - ponieważ Christine Baranski i Julianna Margulies tchnęły w tak namacalny sposób emocje, że trudno wyobrazić sobie dwie inne aktorki w telewizji teraz, które mógłby to zrobić lepiej - jeśli w ogóle.

Można się zastanawiać, czy teraz kiedy Alicia zajęła miejsce w królestwie Willa, jeśli pozycja firmy okaże się tak potężna, że będzie to kolidować z jej aspiracjami politycznymi - czy nowa przestrzeń Florrick-Agos-Lockhart jest tylko przystankiem, który prowadzi do jeszcze większych celów.

Niech niebiosa jej pomogą - lub ją opuszczą - to będzie ciekawa droga przed nią.

Co sądzicie o tym odcinku „Żony idealnej”? Czy dyskusje Alicji na temat religii sprawiły, że się zniesmaczyłeś? Czy Cary się stacza - czy było to tylko chwilowe załamanie? Czy Lavin ma szanse w wyścigu o nagrodę dla najlepszej aktorki w występie gościnnym w dramacie telewizyjnym? I czy zapłakaliście kiedy Diane i Alicia zajęły miejsca za swoimi biurkami? Zostawcie komentarz!



Kategorie: Spoilery Streszczenia odcinków Telewizja 
Seriale: Żona idealna 

Zobacz również: