marek1211
| 20-10-2014, 20:30:17
Tydzień temu zastanawiałem się czy uczynienie Arkham (czyli kultowy i zawsze straszny szpital psychiatryczny) "postacią" w "Gotham" (Fox) będzie służyć narracyjnemu silnikowi nowego dramatu.
Odcinek z poprzedniego tygodnia, zatytułowany bardzo odpowiednio "Arkham", odpowiedział na to pytanie dość jednoznacznie: Tak.
Snucie opowieści o walce o przebudowę Arkham służyło kilku celom. Najbardziej oczywistym jest to, że to dało nam coś "dotykowego" i specyficznego dla walczących organizacji przestępczych, gdzie mogą ścierać się i chwytać kawałek tego - Falcone wybuduje tani budynek, kiedy Maroni otrzymał kontrakt na urządzenie szpitala psychiatrycznego i kawałek ziemi na składowanie odpadów.
Ale co ciekawsze, kiepska, lurowata i po prostu nieprzyjemna umowa jaką burmistrz podpisał dla Arkham wkurzyła młodego Bruce'a. Po tym jak zagłębił się w akta swoich rodziców odnośnie tej sprawy - Thomas i Martha chcieli zastąpić szpital psychiatryczny najnowocześniejszą placówką opieki - Bruce był przerażony na widok tego, że ten plan został zniweczony. Zamiast oferować nową nadzieję, "Wszystko nad czym pracowali wpadło do rąk przestępców" - skarżył się chłopak. "Nie wszystko - ty żyjesz" - poprawił go Jim. I, detektyw wierzy, że nadal "warto próbować" ocalić Gotham.
Ten odcinek również miał duży potęp w kierowaniu Pingwina coraz bliżej władzy, jak jakoś (nieco przewidywalne) zorganizował "uderzenie" w restaurację Maroniego, takie w czasie którego łagodny pomywacz mógł odegrać bohatera - na kopiec pieniędzy mafii. Oswald świętował swój awans na kierownika przez raczenie swoich wspólników świeżym - trującym - cannoli.
Tymczasem w klubie Fish Mooney, było trochę dziwnego psychoseksualnego czegoś mającego miejsce, jak ona przesłuchiwała piosenkarki do... czego, dokładnie? Uwodzenia mężczyzn? Uwodzenia jej? Ta sekwencja doprowadziła do starcia między dwoma finalistkami. Bardziej zadziorna z tej dwójki wyszła zwycięsko, i wydaje się, że odegra jakąś ważną rolę w większym planie Fish.
Wreszcie był przedmałżeński dramat dla Gordona i narzeczonej Barbary, która zaczyna mieć dość jego późnego wracania, pracowania do późna i niechęci do rozmowy o "Oswaldzie Cobblepocie". Barbara jakoś wyjawia prawdę po swojemu, ujawniając roczną relację jaką miała z Montoyą i wyjaśniając dlaczego ukryła to przed jej przyszłym mężem z wielu powodów. Ale kiedy Jim nadal milczy odnośnie Oswalda, Barbara stawia ultimatum: "Dopuść mnie do siebie, albo pozwól mi odejść".
Co myślisz o odcinku z zeszłego tygodnia, "Arkham" - pierwszym w ciągu trzech tygodni jak nie mieliśmy jakiegoś "barwnego" złoczyńcy tygodnia?