Monika
| 15-10-2014, 03:14:07
Cytując Keanu Reevesa z „Matrixa”: „Whoa.”
Alicia brnie głową w dół w błoto badań politycznej opozycji w zeszłotygodniowej odsłonie „Żony idealnej”, ale zamiast utopić się w możliwych skandalach – zdjęcia jej i jej spóźnionego kochanka Willa w hotelowej recepcji, sekretna aborcja dziewczyny jej syna Zacha, jej matka Veronica dająca klapsa Damienowi z „Omena” na widoku kamer nadzorujących w domu towarowym (co, tak naprawdę, powinno być warte dwóch punktów, co nie?) - Alicia utrzymuje się na powierzchni z nowo odkrytym ogniem i (dzięki Bogu) jej sarkastycznym poczuciem humoru. (Obfite dolewki solidnego czerwonego wina też nie zaszkodzą, ale więcej o tym za chwilę...)
„Alicia” wzdycha nasza bohaterka po tym jak być-może menadżer jej kampanii po raz kolejny nazywa ją panią Florrick. „Każdy kto grzebał w mojej szufladzie z bielizną powinien naprawdę mówić mi po imieniu.”
Wiem, wiem, „Żona idealna” ma wystarczająco wiele problemów wciąż jawnie lekceważona w wyścigu o nagrodę Emmy jako najlepszy serial dramatyczny - „Ciemność w południe” ciągle zgarnia ten przydział – ale będę się kłócić, że pakuje również więcej śmiechu w jednej minucie niż 90% sitcomów, które są obecnie produkowane. Czy Robert i Michelle King mogą lobbować w Akademii Sztuki Telewizyjnej i Nauki, żeby wzięli pod uwagę połowę ich występu w wyścigu komedii – albo przynajmniej występ Stockard Channing, której żartobliwa reakcja na ogłoszenie Alicii, że myśli nad wystartowaniem w wyborach na prokuratora stanowego - „Czemu po prostu nie pojedziesz na wycieczkę? Przecież kochasz Bali” - ustawa jej postać obok Lucille Bluth i Marie Barone w Sali Sławy Zrzędliwych Telewizyjnych Matek.
Ale żaden z powyższych wątków nie dotarł właściwie do serca tego, co wydarzyła się w 4 odcinku „Oppo Research”, więc pozwólcie mi przejść do podsumowania”
Zaczynamy z chwalebnym dźwiękiem korka wyciąganego z wina i widoku Alicii – w fartuchu! - przygotowującej dom na posiadówkę z Elim i omówieniem jej decyzji czy wystartuje (czy nie) na urząd. Ale podczas gdy cabernet oddycha na stole w jadalni, Eli podcina skrzydła naszej bohaterce, kiedy zauważa, że mają tylko osiem miesięcy do wyborów, sześć miesięcy do debaty i jedynie cztery (!) dni, żeby ogłosić jej kandydaturę. Aha, a ponieważ nic w świecie Eliego nie może być przedstawione z absolutną przejrzystością, niespodziewanie zaprasza potencjalnego menadżera kampanii, niezawodnie bezpośredniego Jonny'ego Elfmana (Steven Pasquale), którego Alicia może odprawić po 20 minutach jeśli go nie polubi. (Czego nie wie Alicia, to to, że Eli postawił Jonny'ego w podobnie rozbrajającej sytuacji.) Zabawny bonus: Grace i jej przyjaciele ze szkolnego chóru od czasu do czasu śpiewający „Będę wierzyć w Pana” w sypialni podczas najbardziej intensywnych momentów spotkania.
Jonny, który jest już zmęczony pracą z politycznymi nowicjuszami, chce wiedzieć dlaczego Alicia myśli o rzuceniu kapelusza na ring, ale kiedy przerywa jej wypowiedź w połowie zadając bardziej natarczywe pytania, ona jest zimna jak płytki w łazience w styczniu. „Jeszcze nie skończyłam” mówi niewzruszona. „Czy chcesz, żebym skończyła?” (Uwielbiam jak Julianna Margulies przedstawia jak Alicia jest wypełniona tym szczególnym typem groźby, kiedy jakaś męska postać nie docenia jej kobiecej siły.)
Ostatecznie Eli i Jonny przechodzą do rzeczy: przynieśli ze sobą gruby plik z „badaniami opozycji”, który odkrywa i kategoryzuje wszystkie słabe punkty Alicii jako kandydata. Nie tylko Colin Sweeney, Lemond Bishop i Grupa Paisley są rozważani jako problematyczni klienci, ale jest jeszcze kilka spraw dotyczących rodziny Alicii.
* Okazuje się, że była dziewczyna Zacha, Neesa miała aborcję – a kombinacja Margulies szoku, horrory, złości i oburzenia (że może być ostatnią, która się dowiaduje) kiedy pyta „dlaczego?”, „kiedy?” i „którego dnia?” plasuje się w rankingu jej najlepszych momentów w historii „Żony idealnej”. Jonny przypomina jej, że ważne jest, żeby Alicia się „uodporniła” przez ten cały proces, więc ona popija trochę więcej ze swojego liberalnego kieliszka i jest gotowa na więcej niepożądanych informacji.
* Matka Alicii dała klapsa niesfornemu dziecku w domu towarowym – co daje potencjalny pozew i koszmar PR-owy.
* Jej brat Owen sypia z żonatym Palestyńczykiem, który prowadzi sekretne życie nagrywając gejowskie porno, w którym nie używa zabezpieczenia pod pseudonimem „Phil”.
* A potem mamy podejrzane zdjęcie Alicii i Willa – a także takie samo Finna Polmara wychodzącego z jej mieszkania o 8:30 rano w dzień roboczy. („Nie chcę, żeby moje dzieci widziały z kim sypiam – kiedy wychodzą, żeby zdążyć na swoją aborcję” mówi z brutalnym sarkazmem, żeby wyjaśnić czas wyjścia Finna.)
Próby Alicii, żeby „poprawić notowania” swojej rodziny spotykają się z katastrofami w różnych stopniach: Owen wylewa swoje wino i wychodzi bez słowa, kiedy ona sonduje go o jego romans (nieco irytująca odpowiedź biorąc pod uwagę jak śmiało sobie poczyna dając swojej starszej siostrze niechciane rady). Alicia wznosi się rozłączając się z Zachiem z obrzydzeniem i pysznie realistycznym brakiem zdecydowania - „dobrej zabawy w college'u” - chociaż może powinna przynajmniej udzielić prawdziwej odpowiedzi na jego odruchowe pytanie „czemu startujesz na prokuratora stanowego?”. (Czy ona odpowiedziała na to pytanie tak, żeby kogokolwiek usatysfakcjonować – pomijając lekko powierzchowne „żeby pokonać tego szczurzego kapusia Petera Castro”?) A kiedy początkowe przeprosiny Veronici dla matki uderzonego chłopca kończą się śmieszną katastrofą - „Powinnam dac klapsa tobie, ty suko!” - dalsze nagranie ze sklepowej kamery neutralizuje polityczne zagrożenie. #BachorBędzieBachorem
Daleko większe problemy pojawiają się, tak czy inaczej, w postaci demonicznego wroga Castro i niebezpiecznego klienta Alicii – Bishopa.
* Alicia idzie do baru, żeby napić się wina z pomocnikiem prokuratora, Finnem – żeby upewnić się, że powie prawdę o naturze ich porannego spotkania. W drodze do domu zostaje zatrzymana przez policjanta, który popełnia błąd salutując „Dobry wieczór pani Florrick, czy pani piła?”. (Hmmm... skąd wiedział, że zatrzymuje żonę gubernatora, zanim nawet zdążyła opuścić do końca szybę?) Oficer nie zgadza się na jej prośbę o badanie alkomatem, a kiedy Alicia chodzi po prostej linii na chodniku zdjęcie iPhonem zostaje zrobione przez przypadkiem przejeżdżającą tamtędy osobę (a może nie-tak-przypadkiem?). Zanim się obejrzysz strony tabloidów zapełnione są wiadomościami o odwyku Alicii z uzależniania od alkoholu – z rozmazanymi zdjęciami jej zatrzymania przez policję, przedstawiając brzydkie kłamstwo. Dwa pytania: czy to możliwe, żeby Finn był w to zamieszany – a jego nalegania, żeby zstała i napiła się z nim jeszcze były zasilane mrocznymi motywami? A drugie, czy są jakieś obawy, żeby kieliszek wina Alicii był wystarczająco wielki, żeby rzucić wyzwanie Jules z „Cougar Town”? (Nie martwi mnie to wcale, ale tak jak ateizm, liczba pustych butelek po winie w koszu na śmieci Alicii może stać się w przyszłości ważna dla sondaży.)
* Bishop, ze swojej strony, usłyszał mowę Diane, Cary'ego i Alicii o tym, jak musi sobie znaleźć nową firmę – od kiedy Florrick-Agos cierpi na konflikt interesów reprezentując i Agosa i Bishopa – ale tylko uśmiacha się swoim groźnym/czarującym uśmiechem i mówi: „Nie. Ale dziękuję.” Zwabia później Kalindę do swojego vana i po tym jak ona wygadała się na temat ambicji politycznych Alicii (ale jaki miała wybór?) wyskakuje online strona popierająca kampanię Alicii i zbierająca na nią fundusze. Kto by pomyślał, że to Bishop stoi za tą „uprzejmością”. Może pozostaje to do powiedzenia coś w stylu „trzymaj swoich przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej”, ale wszystko co mogę powiedzieć to uwikłanie Alicii z gorącym i zimnym królem narkotyków nadal dodaje dwuznaczności jej życiu.
* I w końcu sprawa rudowłosej, chodzącej bez majtek stażystki: w końcu Peter daje pozwolenie Eliemu na przesunięcie ambitnej, seksownej Lauren na pozycję w stolicy stanu. Niestety, choć, jak się okazuje Peter nie był zauroczony dwudziestolatką, oddawał przysługę jej matce, seksownej przyjaciółce rodziny imieniem Ramona (Connie Nielsen), która śmieje się zbyyyyt łatwo z żartów gubernatora. Reakcja Eliego na odkrycie tego sprawia, że kocham go jeszcze bardziej – nawet jeśli kolor jego włosów zmienia się ze sceny na scenę, z odcinka na odcinek.
Ostatnie pytanie: Czy to w porządku, że Alicia powiedziała „tak” Jonny'emu bez nawet jednej sceny przedyskutowania swojej przyszłości – w polityce i we Florrick-Agos – z Carym?
Po tej notatce zwracam się do was...
Co sądzicie o tym odcinku „Żony idealnej”? Czy jesteście bardziej czy mniej podekscytowani startem Alicii na urząd w świetle „badań opozycji”? I co sądzicie o tym, jak Alicia poradziła sobie z problemami swojej mamy, syna i brata? Zostawcie komentarz!