W nowej komedii, która zadebiutowała tydzień temu na NBC, Kate Walsh z "Prywatnej praktyki" występuje jako tytułowa sędzina, która jest znakomita na sali sądowej - ale poza nią? Cóż, jest jednym wielkim bałaganem. (W pierwszych pięciu minutach serialu, zasypia do pracy, chwyta test ciążowy w drodze do niej, potem świętuje jego negatywny wynik jak przechodzi do orzekania. Nie najlepsze pierwsze wrażenie).

Ale mimo, że to jest łatwe, aby litować się nad Reebeccą za jej popaprane osobiste życie - ma od czasu do czasu małe co nieco z psychiatrą Garym (Ryan Hanen z "Weroniki Mars") - udało się jej pozbierać do kupy kilka razy w czasie półgodzinnego odcinka pilotowego.

Z jednej strony, po mistrzowsku przewodniczy w jej najnowszej sprawie w sądzie, która obejmuje bigamistę, który spogląda pożądliwie na swoją prawniczkę. Potem natrafia nie raz, ale dwa, na Robbiego Shoemakera (wspaniały Theodore Barnes) - syna dwójki handlarzy narkotyków, których Rebecca wcześniej umieściła w więzieniu - jak zostaje zatrzymany za narysowanie nieodpowiednich (ale wyjątkowo artystycznych) obrazów swoich nauczycieli. Robi się ciekawie, kiedy Rebecca uczy Robbiego jak walczyć z łobuzem w jego domu grupowym, ale ostatecznie zostaje wyrzucony - ale Rebecca przygarnia go na kilka nocy, co jest bezprecedensową oznaką dojrzałości z jej strony.

I w finałowym akcie premiery, Rebeccy udaje się dostarczyć przemówienie w szkole prawniczej i to pierwszy raz jak nie tworzy sobie żadnych nowych wrogów. Wyczyn godny piąteczki, w rzeczy samej.

Wydaje się jakby cała nadzieja nie została stracona dla naszej bohaterki - nawet jeśli je burritos na śniadanie z kawą (ble!) i ma wątpliwe poczucie mody. Chociaż "Bad Judge" musi stać się bardziej zabawna, to komedia NBC na pewno ma pewien urok.

Dobra, twoja kolej. Czy orzekasz na korzyść "Bad Judge"? Oceń odcinek i napisz w komentarzu swoje myśli!