Monika
| 10-10-2014, 21:18:44
„Czy jesteś tam, Boże? To ja, Alicia.”
No dobrze, nikt tego nie powiedział w odcinku „Żony idealnej” z poprzedniego tygodnia. Ale być może, tylko być może, wyższa siła szepnęła w ucho naszej ateistycznej protagonistce Alicii Florrick i przekonała ją do ponownego przemyślenia jej stanowiska odnośnie zdeklarowania kandydatury na prokuratora okręgowego przeciwko temu szczurzemu kapusiowi Jamesowi Castro.
I znowu być może to była tylko kombinacja Dobrego Anioła (Glorii Steinem) i Złego Anioła (Eli Gold) przypominających Świętej Alicii, że to jest w rzeczywistości przywilejem kobiety, żeby zmienić zdanie.
Jakikolwiek był powód ostatnia konfrontacja Alicii z Castro – w której użył nazwiska jej zabitego kochanka Willa Gardnera nadaremno – było wywołującym westchnienie, wyśmienitym kawałkiem dramatu telewizyjnego. (Co za śmiały, chwytający za szyję moment po godzinie w większości wypełnionej wspomnieniami bohaterów i sprawami sądowymi!)
Jeśli miałam jakiekolwiek zastrzeżenia co do werbli „startuj Alicio, startuj!” przesączających się pod powierzchnią 6 sezonu, cóż, jestem cała za tym po 3 odcinku (zatytułowanym „Drogi Boże”). Bo nie ma nic takiego jak Wielki Zły, żeby sprawić, że chcesz aby twój ulubiony bohater z TV założył swój biały kapelusz – jakkolwiek nieodwracalnie nadszarpnięty – i walczył o to, co słuszne. To znaczy, jeśli „Żona idelana” zostałaby wysłana na Dziki Zachód Castro równie dobrze mógłby kopnąć konia Alicii w goleń, przewrócić jej dzbanek bimbru i wyzwać na pojedynek w 50 krokach w samym środku głównej ulicy. Oznaczam tę godzinę na wskaźnik... „Zaczyna się!”.
Podsumujmy akcję w trzech odrębnych częściach:
MUSISZ MIEĆ WIARĘ | „Sprawa tygodnia” ustawia Alicię i nowego partnera Deana Levine-Wilkinsa przejmujących za Cary'ego publiczne oblicze strony powoda w pozwie, w którym farmer który wynalazł genetycznie modyfikowane super nasiona pozywa swojego sąsiada za kradzież jego produktu na użytek własnej farmy. Sprawa zmienia się, za obopólną zgodą powoda i pozwanego w „Obowiązujący chrześcijański arbitraż” - nadzorowany przez bezstronnego ale kierującego się Pismem moderatora granego przez znanego z „Doktora House'a” Roberta Seana Leonarda. Jednak kiedy farmerzy w przesłuchaniu ostatecznie przenoszą bitwę na korytarz i omijają kłótnie prawniczych mózgów w pokoju, żeby znaleźć wyjście dobre dla obu stron, Alicia podziwia zdolności Deana do cytowania pisma – i odkrywa, że prawie został księdzem jako nastolatek (przynajmniej zanim doświadczył „Zabić Drozda”). „Wydaje mi się, że nie jestem genetycznie zbudowana, żeby wierzyć w Boga” przyznaje Alicia, która ma zabójcze sceny podczas dyskusji powiązanej ze sprawą nad pismem ze swoją córką Grace. Dean odpowiada - „Ja też nie sądziłem, że jestem. Dopóki się nie stałem” - sugerując, że być może pani Florrick dostąpi swego rodzaju przebudzenia (politycznego, osobistego, religijnego, czy innego), którego się nie spodziewa.
JEST NOWA DZIEWCZYNA W MIEŚCIE | Linda Lavin kontynuuje bogatą tradycję serialu nieskazitelnych, wartych Emmy gościnnych występów poprzez jej odtwarzanie Joy Grubick, która nigdy nikomu nie pozwoli pomyśleć, że jest więcej niż ponurą, kompetentną, emocjonalnie niedostępną pracownicą biura przed-procesowego. W odcinku pomaga określić czy Cary powinien czy nie pozostać na wolności za kaucją w wysokości opłat za przemyt narkotyków w sprawie prowadzonej przeciwko niemu przez prokuratora okręgowego. A jednak, kiedy pomocnik prokuratora Finn Polmar ściera się z Diane (teraz służącą jako oficjalny radca prawny Cary'ego) na temat zniknięcia członka załogi Lemonda Bishopa (i poufnego informatora) Trey'a, dochodzi do tego, że to obserwacja Joy ma przekonać sąd. Jako były pomocnik prokuratora Cary obawia się odwetu w więzieniu i dlatego stanowi zagrożenie, odnotowuje Joy, ale z drugiej strony facet najwyraźniej walczy o swoją formę – i rozumie ulotność jego wolności na tyle, żeby nie angażować się w nic nielegalnego.
Jednak nikt prawdopodobnie nie oskarży Kalindy o moralną przejrzystość. Nagranie z obserwacji pokazuje, że rozmawiała z lokajem Bishopa Wesem – a Finn używa go, żeby wykazać, że wysłała wiadomość z groźbą od Cary'ego. Sędzia nie może być pewnien czy to prawda – szczególnie, ze żona Trey'a miała romans z niebezpieczną postacią, co daje alternatywne wyjaśnienie na jego zniknięcie. Ale później Cary konfrontuje się ze swoją kochanką – nawet nie zamierzam wspominać sesji zaraz-przy-oknie uderzeń-i-tarć, którą widzieliśmy we wcześniejszych retrospekcjach (ocena G... jak GORĄCE!) - a Kalinda nie chce przyznać, że podkablowała Trey'a Lemondowi, a potem ostrzegła go, żeby opuścił Chicago anonimowo, żeby uniknąć krwawego odwetu. Hej, zaginiony czy martwy, brak zeznań Trey'a z pewnością pomoże panu Agosowi, prawda?
MANIFEST FEMINISTYCZNY | Alicia dalej upiera się, że nie wystartuje w wyborach na prokuratora okręgowego – nawet po tym jak Poranna Audycja uchyla rąbka tajemnicy, że ona już kompletuje załogę do swojej kampanii. Ale kiedy urzędujący Castro pokazuje się w jej biurze, żeby omówić sprawę Cary'ego – Alicia mądrze zauważa, że powinien spotkać się z oskarżonym lub jego obrońcą, Diane – jest jasne, że on ostrzega ją, że nie powinna kandydować przeciw niemu. „Oskarżenie Cary'ego nie ma nic wspólnego z polityką” zapewnia z uśmiechem Castro „ale nie będzie wyglądało dobrze dla twojej kampanii” jeśli wszyscy dowiedzą się, że jest w spółce z dealerem narkotyków.
Alicia pozostaje mocno przeciwko kandydowaniu – dopóki nie wpada na ikonę feministek Glorię Steinem na wydarzeniu związanym z kampanią jej mężulka Petera. „Potrzebujemy więcej dobrych kobiet do kandydowania” nalega Steinem. Pochlebstwo najwyraźniej zostaje z Alicią, a w prawdziwie zabawnym stylu „Żony idealnej” widzimy jak Alicia przekręca słowa Steinem w swojej głowie - „Alicia, jestem zmęczona, potrzebuję, żebyś przejęła to za mnie” - w śnie na jawie, który wyjaśnia w jaką stronę jest kierowana jej zawodowa droga.
Przypływ naprawdę zmienia się jednak po tym jak Alicia wpada na Castro po przesłuchaniu Cary'ego i mamy smakowitą wymianę, w której Castro jest wyraźnie przekonany, że Alicia już startuje – i jego zupełna pogarda dla niej jako osoby – sprawia, że ona jeszcze raz zastanawia się nad swoim stanowiskiem, ewentualnie na złość albo ewentualnie z altruistycznych pobudek, że ktoś tak ohydny nie powinien mieć tyle władzy. Odtwórzmy to, dosłownie, nawet jeśli połowa smaku jest w pauzach i subtelnych zmianach ekspresji Julianny Margulies i jej sparring partnera Michaela Cerverisa.
Alicia: Masz mi coś do powiedzenia?
Castro” Nie.
Alicia: [Śmieje się] Wątpię. Mężczyźni zawsze mają coś do powiedzenia.
Castro: Nie, po tym jak wyślę twojego partnera na 15 lat, wtedy będę miał coś do powiedzenia.
Alicia: Jeśli wciąż będziesz urzędował.
Castro: [Śmieje się] Więc, dlatego startujesz – żeby ściągnąć partnera z haka. A może, żeby zatrzymać klienta Lemonda Bishopa z dala od więzienia...
[Alicia odchodzi.]
Castro: A może ponieważ twój kochanek został zastrzelony na jednej z moich sal sądowych. W każdym razie taka krąży plotka. Will Gardner był twoim kochankiem, ty obwiniasz mnie za jego śmierć. Dlatego kandydujesz. Z zemsty.
Alicia: Coś jeszcze? [Alicia podchodzi blisko do Castro]
Castro: Czego chcesz?
Alicia: Nie, wyrzuć to z siebie.
Castro: Mam wiele do wyrzucenia. Ale zachowam to na kampanię.
Alicia: [Zwyczajnie] Miło było.
Została jedna ważna kwestia w tym odcinku i pada, kiedy Alicia wchodzi do biura Eliego: „Jeśli wystartuję, jaki jest plan?”.
Wiecie, że Eli ma sześciomiesięczny plan już gotowy w dokumencie Word w jego laptopie. Niech gra się rozpocznie!
Po tej notce zwracam się do ciebie...
Co sądzisz o tym odcinku „Żony idealnej”? Jesteś bardziej czy mniej podekscytowany, że Alicia będzie kandydować na urząd w wyniku jej konfrontacji z Castro? I czy Cary jest tak przeklęty jak się obawia – czy może wyjdzie z tego całego oskarżenia jako zrehabilitowany człowiek? Zostaw komentarz!