Arek Tobiasz
| 06-03-2014, 17:19:21
Sanitariusze, aka ratownicy medyczni, radzą sobie z sytuacjami życia i śmierci prawie codziennie. Jednak, między radzeniem sobie z ratującą życie resuscytacją krążeniowo-oddechową i staraniem się wstrząsnąć sercem kogoś, aby przywrócić go do życie, oni również widzą pewne dość dziwne (czytaj: śmieszne) rzeczy.
"Kiedy rozmawialiśmy z sanitariuszami o serialu... Powiedziałem, że to komedia, a oni mówili: 'DZięki Bogu' i powiedzieli mi 10 zabawnych rzeczy, które wydarzyły się im w pracy" - mówi producent wykonawczy "Sirens" Bob Fisher. "Trochę z tego to radzenie sobie z mechanizmami... ale, ciało może być zabawną rzecza, a więc kiedy radzisz sobie z wezwaniami tych ratowników, masz do czynienia z sercem tego co jest zabawne".
To jest pomysł jaki stoi za "Sirens", nową półgodzinną komedią o trzech chicagowskich sanitariuszach. Serial, który zadebiutuje w czwartek, podąża za najlepszymi przyjaciółmi i długoletnimi współpracownikami, Johnnym (Michael Mosley z "Pan Am") i Hank (Kevin Daniels z "Współczesnej rodziny") jak pokazują pracę nowemu dodatkowi Brianowi (Kevin Bigley z "Game Change").
Komedia była rozwija przez Fishera i Denisa Leary'ego, któremu nie jest obce ratowanie (telewizyjnego) życia po tym jak grał strażaka przez siedem sezonach w dramatycznym, ale również zaskakująco zabawnym "Rescue Me". Mając to na uwadze, twórcy oryginalnego brytyjskiego serialu "Sirens" udali się do Leary'ego odnośnie adaptacji serialu dla amerykańskiej telewizji. Leary, którego własna żona jest ratowniczką, potem udał się do Fishera, najlepiej znanego z pisania komedii o kumplach jak "Wedding Crashers" i "Traffic Light". "Myślę, że przyjaźń między Johnnym i Hankiem rozpoczęła serial dla Denisa i mnie" - mówi Fisher. "Faceci są bardzo sentymentalni, a ich przyjaźń znaczy dla nich wiele, a sposób w jaki wyrażają swoje potrzeby i te więzi wiele razy pojawia się z tego jak dają sobie trudny czas lub walczą przez sport czy przez jakieś inne rzeczy. Ale pod tym jest ta ogromna miłość i lojalność".
Choć ten rodzaj pracy jest częściej wykorzystywany w dramatach, jak obecny przebój NBC "Chicago Fire" i krótko emitowana "Trauma", Fisher mówi, że stanowisko również sprawiło, że się na to pisał. "Co mi przypadło do gustu szczególnie to, że ratownicy mają te prawdziwe stawki, a sprawy życia i śmierci się dzieją" - mówi. "W telewizyjnym serialu, gdzie nie masz niczego z tego, możesz poczuć, że to jest nieco głupie mimo wszystko".
Ta równowaga pomiędzy komediowymi momentami i potencjalnie dramatycznymi było to co przyciągnęło Mosleya do serialu. "Fascynujące jest to tempo, w którym żyją - oni ścigają się w pracy i przez 75 procent czasu, to będzie jak ktoś kto ma atak paniki, ponieważ myśli, że ma atak serca czy jakąś małą rzecz, ale to może być twój najgorszy dzień w życiu" - mówi. "Częścią radzenia sobie z tym to wypruwanie sobie żył i robienie lżejszych rzeczy, które może inni ludzie wzięliby nieco bardziej poważnie. Podoba mi się pomysł, że możesz usiąść tutaj i posłuchać tych gości przez cztery minuty o tym kto zjadł ostatniego pączka, a następnie zostać uderzonym czymś o wiele większym i bardziej zasadniczym".
Oprócz przekomarzania się miedzy zespołem ratowników, sama praca i szczególnie skandalicznymi wezwaniami, które czasami otrzymują, prowadzą również do pewnych zabawnych chwil. "Kiedy ratownicy pojawiają się w twoim domu, nie jesteś gotowy na nich. Nie wyprostowałeś poduszek. Nie schowałeś rzeczy, które są żenujące" - mówi Fisher. "To naprawdę ciekawe i nieco to badamy".
Jednak serial będzie miał też poważne momenty, takie jak śmierć pacjenta w jednym z pierwszych odcinków. "To ostatecznie tworzy rozmowę między postaciami o ich relacjach z tym jakimś większym pytaniem" - mówi Mosley - "i potem wszyscy jakoś dochodzą do odkrycia tego co to wszystko znaczy dla nich".
Ale "Sirens" nadal ma nadzieję, że będziesz częściej się śmiać niż płakać. "Czy nam się uda czy nie, chcemy, aby sanitariusze powiedzieli: 'Dobra, to jest zabawne'" - mówi Fisher.