Arek Tobiasz
| 20-02-2014, 01:23:10
Może mieć bujne blond włosy i szafę pełną bluzek i spódnic, ale Carrie Bradshaw to nie jest Barbie z Malibu. (Tylko sugerowanie tego brzmi tak mocno jak bluźnierstwo!)
Oczywiście, to przywilej 18-latki, aby nie mieć całkowicie ustalonej siebie czy swojego przeznaczenia, dlatego pozwalamy sobie wybaczyć naszej tytułowej bohaterce wybranie przyszłości na Zachodnim Wybrzeżu po oglądaniu jak jej życie imploduje w finale drugiego sezonu (i być może serialu) "Pamiętników wampirów".
Ale hej, tylko dlatego, że przeszłaś całą drogę na piękny terminal TWA - aby uczestniczyć w weselu, i wszystkich tych rzeczach! - to wcale nie oznacza, że musisz dostać się na samolot. Więc zwięźle podsumujemy akcję z ostatniej godziny wyjątkowo czarujących przygód sprzed "Seksu w wielkim mieście".
Nasi główni bohaterowie z Castlebury - Mouse, Maggie i Walt (wraz z panem Bradshaw i Dorrit) - wszyscy mieli szczęśliwe zakończenia, do pewnego stopnia. Mouse, która osiągnęła tak samo dobry wynik jak jej były chłopak West, zaangażowała sie w walkę o ich wspólną nagrodę (pojedynczy zestaw encyklopedii), która przewidywalnie zakończyła się finałową seksualną schadzką, słodkim śniadaniem w barze i serdecznym pożegnaniem. Maggie, po odnalezieniu numeru telefonu na serwetce w kurtce Pete, otrzymała propozycję małżeństwa. I Walt (będę tęsknić za tobą przede wszystkim!) został przyjęty do Pratt, co oznacza podtrzymywanie kontaktów z Carrie i chłopakiem Bennettem. Wracając do domu, Dorrit postanowiła być miła dla swojego ojca, nawet jeśli to dla nich obojga jest nieco nieswoje.
Jednak większość odcinka skupiała się na Carrie, Sebastianie i innych graczach z Nowego Jorku. I pod hasłem "ojciec wie najlepiej", najgorsze obawy pana Bradshaw się spełniły pierwszego dnia pracy Carrie w Interview. Została zmieciona - czy raczej, oberwała rykoszetem jak Larissa zapomniała wspomnieć redaktorce magazynu o Warholu w artykule w New York Times - i straciła pracę. Nie, że Larissa się tym przejęła, pamiętajcie: To po prostu oznacza więcej czasu, aby skupić się na jej zbliżającym się ślubie z Harlanem (który miał miejsce na pięknym architektonicznie terminalu TWA na lotnisku JFK). O Panie, te przysięgi o tym jak Harlan wprowadził Larissę do Klubu Podniebnych Lotów, a Larissa z rozrzewnieniem wspominała „chrzciny” małżonków w pierwszej klasie, to nie mogło mieć miejsca w kościele, to na pewno.
Tymczasem Samantha ciągle napotykała Elliptta (żonatego kochanka, którego rzuciła, kiedy odkryła komplikacje w jego otwartym małżeństwie) przed stoiskiem do obstawiania zakładów konnych, które określiła jako jej "bezpieczne miejsce". Chemia zaciągnęła ich jeszcze raz do łóżka, ale to również sprawiło, że profesor porzucił swoją żonę - i zaproponowania głębszej relacji z naszą bohaterką, która ma fobię jeśli chodzi o jakiekolwiek zobowiązania. Zostawiliśmy ich jak sobie wpadli w objęcia. Ale zaufaj mi, na podstawie mojej wiedzy to raczej nie potrwa za długo.
I wreszcie, przechodzimy do Carrie. Z jej pracą, która szybko się skończyło i gościowi z biura przyjęć na NYU, który powiedział jej, że musi poczekać ze studiami do wiosennego semestru (w najlepszym wypadku), zgodziła się udać do Kalifornii z Sebastianem, decyzja, która pogorszyła jeszcze bardziej jej relację z ojcem. Ale po rozmowie od serca z koczowniczą Samanthą i rozmarzonym byłym Weaverem, widzimy jak wątpliwości zaczynają się w niej piętrzyć. Kiedy Sebastian podchodzi do niej na ślubie i pyta: "Nie jedziesz, prawda?", to było jasne, że koniec jest bliski - tak czy inaczej dla pary. "Nawet jeśli tutaj nie ma nic dla mnie - pracy czy studiów - musze tu zostać i walczyć o moje życie" - wyjaśniła Carrie. Sebastian mimo to powiedział jej, że będzie czekać na jej teksty w przyszłości i "wiedz, że miałem tyle szczęścia, że kochałem tę dziewczynę". (Nie, nigdy naprawdę nie chciałem Bradshaw-Kydd - oczywiście, nie chciałem też, żeby Carrie skończyła z Bigiem - ale to na pewno było poruszające zakończenie).
I w ten sposób, to była Carrie, która wynajęła ogromne mieszkanie Larissy (za zaledwie 500 dolarów miesięcznie - ach, te lata 80.!). Ale najlepszy zwrot akcji w odcinku miał miejsce wtedy, kiedy nasza bohaterka kończyła odcinek telefonem do niewidzianej osoby, która szybko pojawiła się u drzwi mieszkania. Kto jeszcze to mógł być oprócz Samanthy Jones? I co jeszcze mogło się zdarzyć poza tym, że Carrie zaproponowała jej wspólne mieszkanie - tak długo jak nie będzie pożyczać jej bielizny. "Przestałam nosić bieliznę" - odpaliła Samantha - "więc to nie powinien być problem". Na końcu cały gang z Castlebury i Nowego Jorku spotyka się w osobliwej jadłodajni West Village - w której kelnerowała sama Carrie.
Tak, udało się jej mimo wszystko...
Co myślisz o finale "Pamiętników Carrie"? Jeśli to finał serialu, czy twoja ulubiona postać otrzymała odpowiednie zakończenie? Oceń odcinek i napisz w komentarzu swoje myśli!