karoll
| 29-01-2014, 01:47:52
Przemowa drużby na weselu nie jest łatwa, ale staje się jeszcze trudniejszym zadaniem, jeśli jesteś mizantropijnym detektywem o „międzynarodowej reputacji” – a jeden z gości honorowych państwa młodych jest celem ataku mordercy.
Dokładnie przed takim dylematem stanął nasz tytułowy bohater w „Znaku Trójki” („The Sign of Three”), zagadkowym (i zdecydowanie słodko-gorzkim) drugim odcinku fantastycznego (aczkolwiek boleśnie krótkiego) trzeciego sezonu „Sherlocka”.
Odcinek ten jest również podstępny. Labirynt pełen nachodzących na siebie spraw, równoległe linie czasowe, postacie podporządkowane tajemniczym motywom i mordercy, którzy mogą przenikać przez ściany oraz magicznie znikające narzędzia zbrodni. Postaram się zwięźle zreferować akcję:
Trema przed weselem: Odcinek otwiera zabawne intro, w którym zapracowany inspektor Lestrade rezygnuje z udziału w aresztowaniu nieuchwytnego gangu napadającego na banki, ponieważ Sherlock prosi o pilną pomoc z powodu sytuacji kryzysowej – okazuje się, że detektyw potrzebuje pomocy w wymyśleniu przemowy drużby pana młodego. Chwilę potem przenosimy się do sceny, w której Watson i Mary radośnie opuszczają kościół jako mąż i żona. Sherlock używa swoich dedukcyjnych zdolności, aby pomóc druhnie (czarująca Jasmine Akram) wybrać odpowiedniego mężczyznę na podryw. W ostatniej chwili pojawia się również jeden z najstarszym i najbardziej unikających towarzystwa przyjaciel Watsona, major James Sholto (którego kariera wojskowa zawiera tragiczne zdarzenie, podczas którego zginęła cała grupa rekrutów). Zaraz potem pojawiają się liczne retrospekcje dotyczące przygotowań do tego wielkiego dnia, a zwłaszcza Mycroft i pani Hudson, którzy wmawiają Sherlockowi, że po ślubie Watson w większym lub mniejszym stopniu go opuści. (Myślę, że Sherlock robił dobrą minę do złej gry, ale tak naprawdę te wieści trochę nim wstrząsnęły).
Watson zadaje pytanie: Toast i przemowa Sherlocka rozpoczynają się retrospekcją przezabawnej chwili, w której Watson poprosił go o zostanie jego drużbą – kiedy to umysł detektywa wypełniły myśli i uczucia, ale jego ciało całkowicie zaniemówiło. Jednak zaraz po tym wspomnieniu przemowa zaczyna toczyć się w kierunku, który wzbudza lekką panikę wśród gości weselnych: „Wesele to według mnie jedynie krótki hołd złożony temu, co fałszywe, pozorne, irracjonalne i sentymentalne na tym chorym i ułomnym moralnie świecie”, Sherlock dzieli się swoimi poglądami, jednocześnie przemycając sugestię, że ksiądz to jedynie „możliwość kariery dla rodzinnego głupka”. Na szczęście drużba szybko przechodzi do części przemowy zawierającej żarty i zaczyna wprowadzać nas w centralną zagadkę kryminalną tego odcinka – zatytułowaną „Krwawy gwardzista” (The Bloody Guardsman”).
Dlaczego kochamy Mary (powód nr 7 214): Dla dobra Sherlocka, Watsona albo po prostu w celu zaakcentowania, że w związku nikt nie powinien tracić swojej indywidualności, Mary nalega, żeby jej narzeczony znalazł jakąś sprawę dla swojego przyjaciela, która miałaby urozmaicić przedweselny tydzień. (Nie, składanie serwetek w kształt opery w Sydney nie jest odpowiednim zajęciem dla Sherlocka!) I w ten oto sposób przenosimy się do…
Krwawy Gwardzista: Holmes raczy gości weselnych sprawą dotyczącą szeregowego z Królewskiej Gwardii – czyli jednego z tych gości we włochatych czapkach, którzy stoją nieruchomo, kiedy turyści pstrykają im fotki – który napisał do niego i Watsona, ponieważ obawiał się, że ktoś go śledzi. Jednak kiedy nasz duet dociera do jego kwatery, żeby z nim porozmawiać, gwardzista zostaje znaleziony pod prysznicem – martwy i wykrwawiony. Kiedy Sherlock żąda od oficera dowodzącego pozwolenia na zbadanie miejsca zbrodni, Watson odkrywa, że nasz gwardzista nadal żyje! I żyje również pytanie: jak morderca dostał się do zamkniętej kabiny prysznicowej szeregowego? I jak broń (razem ze sprawcą) magicznie zniknęła? Nie, teoria absztyfikanta Molly o „mięsnym sztylecie” nie trzyma się kupy nawet przy pobieżnej analizie, ale nawet sam Sherlock przyznaje publiczności, że nawet jego umysł nie był w stanie wyjaśnić tej zagadki.
Kiedy temat muzyczny z „Sherlocka” został przerobiony na dubstep (serio, można to gdzieś ściągnąć?): Sherlock prosi Molly o pomoc w zorganizowaniu dla Watsona wieczoru kawalerskiego, podczas którego skończyłby wstawiony (ale nie zalany). Wyjście zakładało wizyty w pubach położonych przy wszystkich ulicach, gdzie nasi detektywi znaleźli jakieś zwłoki (łącznie ze stoperem, dokładnym odmierzeniem ilości alkoholu i czasem wyliczonym na wizytę w toalecie). (Plus nagana dla Molly za odpowiedź „uprawiamy mnóstwo seksu”, na pytanie Sherlocka o jej narzeczonego.) Po około dwóch godzinach (i pary podstępnych shotach dodanych do drinków przez Watsona) nasi przyjaciele lądują z powrotem pod 221B, grając w zgadywanie postaci. Przyjmują również klientkę, która jest przekonana, że mężczyzna, z którym się umówiła – i który nigdy nie zadzwonił, nawet żeby zerwać znajomość – jest duchem (dowiedziała się też, że właściciel mieszkania, które odwiedzili, zmarł niedługo przed ich randką). Sherlock narusza reputację śledztwa wymiotując na dywan nieboszczyka, a Lestrade wyciąga rano Watsona i Holmesa z aresztu.
W temacie ducha: Sherlock kontynuuje sprawę „znikających randek” zbierając informacje na forum, gdzie wypowiadają się inne kobiety twierdzące, że również umówiły się z duchem. (Czyż scena z naszym bohaterem w sali pełnej kobiet symbolizująca ich rozmowę online nie była genialna?) Sherlock znajduje piątkę kobiet, które coś łączy i ustala, że wszystkie spotkały się na pierwszej i ostatniej randce z „człowiekiem-jętką”, który używał mieszkania nieboszczyka jako swojego. Jedyny problem to DLACZEGO? „Nie widzisz najważniejszego, brachu”, wyjaśnia Watson. „Bo jest facetem”. A do tego najpewniej żonatym. (Powiedzmy, że ta historia tworzy podczas toastu klimat duszenia domowej atmosfery.)
Szokujące zrozumienie: Kiedy Sherlock relacjonuje historię gościom weselnym, przypomina sobie, że pierwotna klientka użyła pełnego imienia i nazwiska Watsona: John Hamish Watson. Przypomina sobie również, że Watson nikomu nie zdradza swojego znienawidzonego drugiego imienia, z wyjątkiem setki osób, które otrzymały jego zaproszenie ślubne. Wszystkie te porzucone kobiety pracowały dla jednego człowieka. I jedna z nich musiała zobaczyć zaproszenie na ślub. Przypadek? Nic z tych rzeczy. A kiedy Sherlock rozważa możliwości, głos Mycrofta w jego głowie powtarza stwierdzenia, takie jak „zamiar zabójstwa”.
Jak to wszystko się łączy? „Kogo zabilibyście na weselu?”, pyta na głos Sherlock. „I kogo można zabić tylko w tym miejscu?”. Kiedy zaczyna rozmyślać nad tymi pytaniami, równocześnie wraca pamięcią do listy zadań weselnych. „Plan”. „Próba generalna”. I wtedy już rozumie, że sprawa Krwawego Gwardzisty była próbą generalną morderstwa, które ma się rozegrać na tym weselu. Celem musi być niesławny major Sholto który mieszka w odległym, nieznanym miejscu i zwykle nie pokazuje się publicznie. I kiedy major zamyka się w swoim pokoju z pistoletem, gotowy na przyjęcie mordercy (kimkolwiek by nie był), Sherlock rozwiązuje zagadkę. I major, i gwardzista noszą mundury ciasnym pasem w talii. Zabójca ćwiczył wbijając gwardziście ostrze w tył pasa – taka rana stała się bolesna i potencjalnie groźna, kiedy szeregowy zdjął mundur i zwolniła nacisk na ranę i krew zaczęła wypływać. I kiedy major nalega, że nadszedł jego czas i chce zdjąć swój pas, Sherlock wspomina o ich wspólnym przyjacielu: „Nie możemy zrobić tego Watsonowi”. Zwłaszcza w dniu jego ślubu. Pozostało jedynie odnalezienie sprawcy, więc Sherlock wysyła Lestrade’a za fotografem, który niedawno wyszedł, a powinien być przesłuchany. Okazuje się, że ten człowiek jest bratem jednego z żołnierzy, którzy zginęli pod przywództwem majora. I wszystko by mu się upiekło, gdyby nie nasz pogromca zbrodni.
Razem z dzieckiem jest ich troje: Sprawa zamknięta, major odesłany pod opiekę medyków, wesele trwa dalej. Ma miejsce pierwszy taniec, a Sherlock (który nigdy tego nie robił i nie zrobi tego ponownie) składa przysięgę, że nigdy nie opuści tej trójki, echem, dwójki przyjaciół. Po odejściu od mikrofonu przeprasza nowożeńców za to, co mu się wymsknęło, ale zaraz wyjaśnia, że wzrost apetytu u Mary, jej zmiana smaku (nie smakowało jej wino, które wcześniej bardzo polubiła) oraz nagle poranne mdłości oznaczają, że mały Watson jest w drodze. (Dodatkowy plus za piosenkę „Oh What A Night” grającą w tle.) Wszystko będzie dobrze, uspokaja ich Sherlock, zwłaszcza biorąc pod uwagę praktykę, jaką mają z dużym dzieckiem takim jak on. Ale wtedy, w odniesieniu do historii pani Hudson o jej byłym przyjacielu, który wcześnie wyszedł z jej wesela, Sherlock wkłada swój firmowy płaszcz, zostawia kopertę z nutami melodii skomponowanej dla Watsonów i wychodzi w noc.
Czy uważa, że małżeństwo – a co ważniejsze, dziecko – zmieni naturę jego rozwiązującego zagadki kryminalne duetu? Czy po prostu nie chce oglądać pijanych znajomych pląsających po parkiecie? Jakikolwiek by nie był, miejmy nadzieję, że zgłębimy stan umysł Sherlocka w zaplanowanym na przyszły tydzień finale sezonu.
Najlepsze cytaty:
„Mieli rację, jesteś psychopatą!”
„Wysoce funkcjonalnym socjopatą. I mam twój numer.”
Holmes udzielając reprymendę byłemu chłopakowi Mary, który – według jego wywiadu – nadal się w niej kocha.
„John uważa, że on jest najbardziej aspołecznym człowiekiem, jakiego zna.”
„On? On jest najbardziej aspołeczny?”
Sherlock wyraża swoje oburzenie, kiedy Mary opisuje mu majora Sholto.
„Poprzedni dowódca sugeruje, że mam aktualnego.”
Watson zgrabnie wychwytuje przymiotnik w rozmowie Sherlocka ze swoim przyjacielem i byłym dowódcą.
„Najlepszy i najodważniejszy człowiek, jakiego znam, a do tego wie, jak radzić sobie z rzeczami. Oprócz planowania wesela i składania serwetek. W tym jest do bani.”
Sherlock i jego sentymentalny moment podczas toastu.
„Myślę, że plasujesz się teraz w czołówce, skarbie.”
Pani Hudson w odpowiedzi na pytanie – podczas bardzo długiego wywodu podczas toastu – kogo można by chcieć zabić na weselu.
„Chciałabym, żebyś nie był… czymkolwiek jesteś”.
Druhna wyraża swój zachwyt na temat wskazówek Sherlocka dotyczących walca (i innych jego zalet), jak również rezerwę w stosunku do powodów, dla których nie zajmował się tańcem.
„Genialny, bezwzględny i prawie na pewno maniak. Ale trzeba mu przyznać, że zdjęcia robi niezłe”.
Sherlock podsumowuje dzieło fotografa.
Co myślicie o tym odcinku? Podobał wam się sposób, w jaki wszystkie sprawy się przenikały? Gdyby Sherlock był waszym drużbą, jak ocenilibyście jego toast? Wyraźcie to w komentarzach!