karoll
| 08-07-2012, 00:50:16
Gwiazda "Sherlocka" ugruntowuje swoją pozycję serialowego czarnego konia w Stanach Zjednoczonych dzięki gościnnej roli w "The Simpsons".
Benedict Cumberbatch, nasz ulubiony nowoczesny Sherlock, stał się ostatnio megagwiazdą. Razem ze swoim kompanem z Baker Street 221B Martinem Freemanem wdarł się do Hollywood w wielkim stylu, co potwierdzają role w sequelu "Star Treka" i "Hobbicie".
Jego dominacja została umocniona dzięki wiadomości, że pojawi się gościnnie w jednym z odcinków "The Simpsons", co stawia go obok takich brytyjskich gwiazd, jak Ricky Gervais, Tony Blair, Tom Jones, Eric Idle czy Jeremy Irons.
Najprawdopodobniej Cumberbatch nie wystąpi (niestety) jako Sherlock. Postać, w którą się wcieli, nie została jeszcze potwierdzona. Sam aktor przyznał, że otrzymał angaż dzięki temu, że znalazł się we właściwym miejscu we właściwym czasie:
"Byłem na spotkaniu w tym samym miejscu, gdzie są nagrywane odcinki Simpsonów i usłyszałem, jak ekipa pracuje. Zapytałem, czy mogę to nagrać, a chwilę potem stałem już w pokoju obok tych słynnych głosów: Homera, Barta, Marge i Lisy."